Autor |
Wiadomość |
Fiannr |
Wysłany: Czw 10:26, 17 Sty 2008 Temat postu: |
|
Prawie wszystko co miał do powiedzenia już rzekł. Choć miał minimalne wrażenie że jego ostatnie słowa gdzies echem się odbiły po sali i znikły nie trafiając do nikogo.
- Cóż dziewczęta. Na zostawię Was same, bo na razie faktycznie lepiej ochłonąć i przywyknąć. Z Dworem już gorzej raczej nie będzie - wzruszył ramionami uśmiechając się lekko - więc niezależnie od tego co i kto Cie goni lepiej zostań tutaj. A informacje o tym dokładne mogą przecież zaczekać czyż nie? Wy sobie tutaj... - nie zdążył dokończyć bo spora kropla wody oderwała sie od sufitu i spadła rozpryskując mu się na nosie.
Zaklął jak szewc, dopiero po czasie sie reflektując. Po chwili gdy juz się uspokoił z wahaniem spojrzał na Idesię.
- Jedyny problem możemy mieć jeśli władasz magią wiatru lub ziemi, ale mam nadzieję, że nie - westchnął i ruszył w kierunku strychu mamrocząc coś o wodzie i kamieniach. |
|
 |
Mayah |
Wysłany: Wto 15:21, 15 Sty 2008 Temat postu: |
|
-Może pokoleji.. mysle że najpierw pani powinna odpocząc a narazie ja i moje golemki moźiemy zobacic co tam w dworku źle leży, prosze się narazie nie przemęczać- doradziła Mayah usmiechając się troskliwie. Dziewczynka wyciągnęła swoją torbe z narzedziami, na oczka założyła gogle i po czasie zmajstrowała jednego małego golemka, którego przeguby same chciały poruszać ramionami do pracy. |
|
 |
Branna |
Wysłany: Wto 13:30, 15 Sty 2008 Temat postu: |
|
- Wspaniale! - krzyknęła rzucając się w objęcia Wróżki. - Jest tyle rzeczy do zrobienia ... a bez Ciebie wszystko się w szwach rozchodziło. |
|
 |
Idesia |
Wysłany: Wto 12:17, 15 Sty 2008 Temat postu: |
|
Słuchając chaotycznej przemowy Branny rozpogadzała się powoli. Przy końcowym zdaniu dotyczącym tajnych konszachtów w niebiosach nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- To chyba nie będzie konieczne, Pszczółko - powiedziała cicho. - Nie wiem, czym zawiniłam Bogini, ale... Odebrano mi jej łaski. Jedyne, co jeszcze potrafię, to leczyć rany na ciele i duszy, wiedzę o ziołach zachowałam. Orian był ze mnie dumny? Czemuż to? - zmarszczyła cieniutkie niteczki brwi.
- Nie z powodu Fiannra odeszłam - przemknęła wzrokiem po gladiatorze jak gdyby spodziewając się jakiejś gwałtownej jego reakcji. - Choć to za jego sprawą do głowy przyszła mi myśl, że powinnam się oddalić... Że nie wolno mi dłużej tu pozostawać, że mieszkając w monastyrze odzyskam utraconą pewność i wiarę. Tak się nie stało. Drzwi klasztoru zostały przede mną zamknięte, nie cieszę się już dobrocią Einhasad. Przyszłam do was, bo... Bo nie miałam się gdzie podziać - uśmiechnęła się przepraszająco. - Skoro jestem potrzebna, to chętnie pomogę. Moje ręce umieją tak samo trzymać moździerz, jak i łopatę czy młotek.
To powiedziawszy wstała i zakasała rękawy.
- Powiedzcie, czym się zająć trzeba. I kiedy, bo chyba im szybciej, tym lepiej. Jeśli zwlekać będziemy, dwór nam się rozsypie - dodała z obawą. |
|
 |
Fiannr |
Wysłany: Wto 11:44, 15 Sty 2008 Temat postu: |
|
Podczas przemowy obu krasnoludek lekko kiwał glową jakby na potwierdzenie ich słów.
- Mysle, że niezaleznie od tego co Ci się przytrafiło trafiłas do domu, jak sądzę. Ale skoro nalegasz aby nam opowiedzieć co sie stało podczas Twej nieobecności... Może na początek się zadomów na dobre i wtedy porozmawiamy?
Cały czas usmiechał się do kobiety podczas niedługiego monologu, jednak w pamięci wciąż starał się odkopać jakiekolwiek wspomnienie z nią związane. Bezskutecznie. |
|
 |
Branna |
Wysłany: Wto 10:40, 15 Sty 2008 Temat postu: |
|
- U nas to ... ja nie wiem co się stało - powiedziała niepewna zerknąwszy pytająco na Fiannra. - Najpierw myślałam, że to trzęsienie ziemi, potem, ze wybuch gazu w podziemiach. Teraz wychodzi mi na to, że coś się pod Dworem zawaliło ... Tam jest taka dziura za Dworem ... chciałam tam zejść, ale ciągle nie ma czasu. Budynek cały prawie w ruinie. - Płaczliwym głosem. Wpatruje sie w twarz Idesi z błyszczącymi oczami - Zostań z nami, proszę. Nie wiem ... nie rozumiem dlaczego sobie poszłaś i czego chce od Ciebie ta Twoja samolubna Bogini. Rozmawiałam z biskupem Orianem z Szarych i on był z Ciebie bardzo dumny. A ja nie rozumiem, dlaczego Twoja Bogini ma Cię mieć, a my nie. Dlaczego to co najlepsze Ona zabiera dla siebie, gdy tu jesteś potrzebna. No powiedz coś!
- Jeżeli to przez Fiannra i jego wybryki ... to ja go przypilnuję! Mam teraz "Motywację"! A jeżeli to Twoja Bogini, to mój tatko jest kapłanem Maphyr i może z Nią pogadać, a Maphyr pogada z Einhasad i może Ona się zgodzi, żebyś u nas została ... zostaniesz? - ostatnie słowo powiedziała cicho, błagalnie |
|
 |
Idesia |
Wysłany: Pon 20:39, 14 Sty 2008 Temat postu: |
|
- Po buźkach, mówi panienka? - spojrzała z zainteresowaniem na Mayah, po czym przeniosła spojrzenie na Brannę i Fiannra. - Jak mówię, sami zdecydujecie, kiedy mnie wysłuchacie - powtórzyła z uporem. |
|
 |
Mayah |
Wysłany: Nie 23:18, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
-Prosze pani juz po ich buźkach widać że bardzo by chcieli żeby pani została, a jak pani im trośke pomoże to bedzie się pani czuła jak w domciu- odezwała się wesoło krasnoludka.- No i jesli chodzi o mnie to ja teź jestem za tym żeby pani tu została, a Branna napewno się ze mną zgodzi że od razu zrobi się tu weselej gdy na dzień dobry bedzie można zobaczyć panią usmiechniętą- powiedziała z nadzieją że jej słowa przekonają kapłanke do zostania we dworze i pomoże jej troszke się uspokojić. |
|
 |
Idesia |
Wysłany: Nie 22:53, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
Pełen czułości uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny, kiedy Branna przypadła do jej kolan. Pogłaskała Pszczółkę po rozczochranym łebku.
- Widzę, widzę, że nie próżnujecie. Ale Dwór wygląda jak po jakiejś katastrofie... Tajfun tędy przeszedł, że szyby powybijał i konstrukcję murów naruszył? Opowiedzcie pokrótce... - jej wzrok powędrował w stronę zasłoniętych prześcieradłami okien i resztek szkła na posadzce. - A potem może wyjaśnię wam, jak się moje sprawy mają... Sami zdecydujecie, czy chcecie, żebym została - spojrzała nieśmiało na Fiannra i Brannę. |
|
 |
Branna |
Wysłany: Nie 12:00, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
- Prawda. Szczera prawda. Rzadko się z Tobą zgadzam, ale teraz jak raz. Niech no ktoś spróbuje zaszkodzić lub skrzywdzić! Będzie musiał się przedrzeć przeze mnie i moją "Motywację"!
Stuknęła lekko o podłogę trzymaną, nie wiedzieć czemu, w rękach halabardą. Szybko odstawiła ją pod ścianę i podbiegłą do kapłanki
- Zostajesz Idesiu? Potrzebujemy Cię! Zobacz jak to wszystko tu wygląda. Sama nie daję rady - westchnęła ciężko - Fiannr pomaga, Erohoz zarządza ... ale .. i tak jest ciężko - usiadła obok krzesła Wróżki i przytuliła się głową do jej biodra. |
|
 |
Fiannr |
Wysłany: Nie 10:58, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
Uśmiechnął się do siebie lekko gdy już udało mu się odwrócić jej wzrok od złożonych rąk. Teraz następowała najtrudniejsza część, w której zazwyczaj nie miał dość doświadczenia by pomóc swemu rozmówcy. Cóż... lepiej próbować niż pozostać bezczynnym.
- Dobrze że wróciłaś tutaj - zamyślił się na dłuższą chwilę i kontynuował. - Może nie mamy boskich mocy, my we Dworze, ale nie pozwolimy by coś Ci się stało. Czyż nie Branno - spojrzał na krasnoludkę która stanęła we drzwiach sali. Widać było po lekkich wypiekach na twarzy, że jeszcze nie do końca ochłonęła po rozmowie ze strażnikiem. |
|
 |
Idesia |
Wysłany: Nie 1:55, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
Podniosła wzrok na zakłopotanego mężczyznę. Ledwie zauważalnie pokręciła głową.
- Nie jesteś straszny, ja... Przyszłam tu, bo nie miałam się gdzie podziać. Teraz już mi nic niestraszne... I zarazem wszyscy. Nie ma mnie kto chronić - znów spuściła wzrok, najwyraźniej starając się powstrzymać łzy. |
|
 |
Fiannr |
Wysłany: Sob 22:38, 12 Sty 2008 Temat postu: |
|
Gdy wrócił od ognia, spojrzał na młodą niepewnie, zastanawiając się czy to co Branna mówiła było faktycznie prawdą, bo jeśli tak to tłumaczyło jej obecne zachowanie. Usiadł na podłodze przed nią spoglądając spokojnie w twarz dziewczyny. Wiedział, że jeśli cokolwiek z nią jest źle, na początek należało "podnieść spojrzenie" danej osoby. Nie pamiętał gdzie to słyszał, ale wiedział że warto zaufać tym słowom, które pamięć gdzieś w swych zakamarkach odnalazła.
Gdy po dłuższej chwili ona nadal spoglądała jedynie na swoje ręce zaczął niepewnie, czekając aż ktoś wejdzie jeszcze do sali. Choć nie. Miał nadzieję, że zdąży z nią chwilę porozmawiać nim przybędzie ktokolwiek jeszcze.
- Jednak nie jestem chyba aż tak straszny skoro wróciłaś - uśmiechnął się lekko do Idesii przeczesując włosy ręką. Wciąż starał się uchwycić jej wzrok. - Choć jeśli nadal moja osoba Cię trapi - wzruszył ramionami i wskazał ruchem głowy drzwi - wyjdę - starał się uśmiechnąć, ale tym razem nie wiedział na ile mu to wyszło. |
|
 |
Idesia |
Wysłany: Sob 21:55, 12 Sty 2008 Temat postu: |
|
Wzięta z zaskoczenia kapłanka posłusznie weszła do komnaty i usiadła na pierwszym z brzegu wolnym krześle. Dwie ciężkie już na pierwszy rzut oka torby miękko upadły na posadzkę. Stuk... stuk. Idesia rozejrzała się wokół kolejny raz, jak gdyby nie wiedząc co powiedzieć. Poprawiła nieco przerzedzone włosy spięte w ciasny kok. Machinalnie sięgnęła dłonią do ucha. Puste miejsce po zausznicy dalej jakby paliło żywym ogniem. Dłoń cofnęła się gwałtownie, by spocząć na podołku, nienawykła do bezczynności. Zmęczone spojrzenie kapłanki spoczęło na złożonych dłoniach, dziewczyna skuliła ramiona, nagle tracąc cały rezon. |
|
 |
Fiannr |
Wysłany: Sob 14:33, 12 Sty 2008 Temat postu: |
|
Mężczyzna wrócił po chwili z góry. Słyszał jakieś krzyki Branny i strażnika, ale na szczęście minęli się gdzies na korytarzu.
Zszedł powoli na parter i widząc dwie kobiety stojące we Drzwiach niepewnie, stanowczym ruchem dłoni wepchnął je do środka. Oczywiście zachował się na tyle rozsądnie, że nie dopuścil by któraś z nich upadła.
- No drogie Panie. Nie stójcie tak w otwartych drzwiach, bo ciepo z komnaty ucieka - spojrzał na nie z udawanym wyrzutem i podszedł dokładając kilka drew do kominka. - Siadajcie proszę. Niedługo powinni się pojawić pozostali nasi - uśmiechnął sie lekko, otrzepując dłonie z kurzu i drzazg. Przez chwile męczył się ze zdrapaniem kropli żywicy która bezczelnie tkwiąc na dłoni, drwiła z jego starań doczyszczenia rąk. |
|
 |