Forum Olstigat Strona Główna

"Legenda"

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olstigat Strona Główna -> Biblioteka Archiwaliów / Komnata Dzienna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izzu
Tajemniczy


Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mroczny Las

PostWysłany: Pią 12:50, 02 Lis 2007    Temat postu: "Legenda"

Izzu


Charakter i historia: Jego charakter jest specyficzny, trudny do opisania. Niektórych przyciąga innych zaś odpycha. Jest życzliwy i uprzejmy. Pochodzi z rodu o długiej tradycji, który był świadkiem wszystkich zmian zachodzących w świecie Aden. Historia świata i zmiany w nim zachodzące w owym rodzie są przekazywane z pokolenia na pokolenie, więc wie o świecie całkiem sporo. Przybył znikąd, jego losy przed wstąpieniem do dworu nie są znane przez nikogo.

Wygląd: Smukły młodzieniec, niezbyt rosły w barkach, wygląda na ludzkich lat 20. Białe włosy opadają na twarz, oczy ma czarne i bez wyrazu. Brew rozciętą w walce z Impami

Cóż robi: Większość dnia wędruje poszukując przygody, po drodze w miarę pomaga napotkanym osobom.

Predyspozycje do walki: Woli walczyć w cieniu, a jedyne czym się zasłania to kaptur. Bardziej niż na sile polega na technice i metodach skrytobójczych. Nie boi się walki, nie podżega do bójek, lecz uczestniczy w nich jeśli został obrażony. W innym wypadku oddala się z miejsca takowej akcji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izzu dnia Nie 18:28, 04 Lis 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idesia
Wróżka Snów


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...ze snu...

PostWysłany: Pią 16:17, 02 Lis 2007    Temat postu:

Charakter i historia: dzieciństwo skończyła wcześnie, bo już jako pięciolatka trafiła na nowicjat do klasztoru Einhasad. Dzięki temu wcześnie dojrzała i spoważniała. Nauczyła się rzetelności, dokładności i skupienia, tak ważnych przy przygotowywaniu nalewek i ziołowych mieszanek. Poznała podstawy magii ofensywnej, lecz po złożeniu pierwszych ślubów, przysięgi niewinności, całkowicie poświęciła się magii leczącej i wspomagającej. Potrafi strzelać z łuku, ale nigdy nie atakuje pierwsza i używa go tylko w ostatecznych przypadkach - zagrożenia życia swojego lub przyjaciół, nigdy dla zabawy. Przeczytała wszystkie książki, jakie mogła znaleźć, dzięki temu nie tylko wiele wie o swojej sztuce, ale także o świecie i jego historii. Nauczono ją szacunku dla starszych i niechęci do mrocznej magii, pozostaje całkowicie wierna tym zasadom. Świat według niej dzieli się na białą i czarną magię - w swej naiwności nie dostrzega żadnych niuansów pomiędzy tymi dwoma biegunami.

Wygląd: dość wysoka jak na swoje piętnaście lat, drobna, o dziecięcej jeszcze budowie. Nienaturalna bladość skóry i nieco nieprzytomny wzrok (zdradzający krótkowidztwo) potwierdzają, że większość życia spędziła w murach klasztoru, nad książkami. Duże ciemnobrązowe oczy patrzą nieco lękliwie, czasem zachodzą mgłą rozmarzenia. Po ustach błąka się ujmujący uśmiech, przechodzący chwilami w kpiący grymas. Popielate włosy zwykle czesze wiatr, choć ostatnio zaczęła czynić próby, by je związywać i wyglądać dzięki temu nieco poważniej, jak przystało na wybrankę Bogini.

Cóż robi: czas we Dworze spędza na doskonaleniu swoich umiejętności uzdrowicielskich i pogłębianiu swojej wiedzy. Czasem wypuszcza się na długie spacery, które mają na celu zebranie ziół na użytek własny i klasztoru. W deszczowe dni zamyka się w swojej komnacie, poświęcając się całkowicie kontemplacji i modlitwie. Pod wieczór zwykle udaje się pod Floran, do klasztoru, żeby wypełnić swoje kapłańskie obowiązki i oddać cześć Bogini.

Predyspozycje do walki: z reguły stoi w drugim szeregu, trzymając rękę na pulsie i utrzymując drużynę w pełni sił - wspieranie przyjaciół i osłabianie wrogów to jedyne, co wolno jej robić. Czasem dostaje polecenie oczyszczenia jakiegoś miejsca z nieumarłych, odsyła wtedy ich dusze w lepsze miejsce przy pomocy wiszącego na szyi niebiańskiego amuletu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vexis
Agresja


Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:05, 02 Lis 2007    Temat postu:

Vexis


Charakter i historia: Vexis -albo Vex- to stosunkowo młoda jeszcze, Mroczna Elfka. Jest energiczna, waleczna i ponoć agresywna. Czasem zbyt roztargniona. Ciekawa świata, i choć wielu rzeczy jeszcze nie pojmuje, stara się zdobywać jak najwięcej doświadczenia i wiedzy na temat otaczających ją istnień, spraw, historii i profesji, którą obrała. Pierwsze chwile, jakie pamięta sięgając w przeszłość, to te spędzone u boku starszej, jedynej rodzonej siostry Laureandrel, o której teraz słuch w świecie Aden zaginął. Kiedy Vex dorosła i usamodzielniła się, poczęła błąkać się po świecie. Podróżowała od miasta do miasta praktycznie bez celu, po drodze poznając nowych przyjaciół. Pewnego dnia usłyszała o Dworze Olstigat, w którym statecznie znalazła ostoję i schornienie po dziś dzień.

Wygląd: Wysoka, o - rzecz jasna - szarym odcieniu skóry. Włosy jej bardzo jasne, często opadają na błękitne oczy. Często się uśmiecha. Sylwetka wojowniczki połączona z smukłymi kształtami Elfiej kobiety. Na szyi zawsze nosi amulet, który jak mawiają, przynosi odwagę w chwilach kiedy najbardziej jest potrzebna.

Cóż robi: Kiedy ma wolny czas i nie jest wystarczająco zmęczona treningiem, czy polowaniem, by odpoczywać w komnatach Dworu, przechadza się po uliczkach Giran, podziwiając miasto i rozmawiając z przyjaciółmi. Przyjemność sprawia jej również nocny spacer po terenach niedalekich Wioski Myśliwych. Często "towarzyszą" jej wtedy Jaszczuroludzie.

Predyspozycje do walki: Stara się jak najlepiej wypełniać misję daną Wojowniczce Shillien. Walcząc w drużynie uwalnia swą agresję i ze wszystkich sił ściąga wroga na siebie, na tyle na ile jest to możliwe. Wojując, w ręce prawej dzierży miecz, stary już, w jednym miejscu pęknięty, z którym związane jest wiele wspomnień; w lewej dłoni trzyma tarczę, bez której na pewno nie przetrwała by tak wielu walk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erohoz
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Dworu

PostWysłany: Nie 18:05, 04 Lis 2007    Temat postu:

Charakter i historia: Spokojny elf zawsze działający z rozwagą, starający się nie podejmować decyzji pochopnie. Podróżnik, wie o świecie Aden wiele ale cały czas zgłębia tajniki tego świata. Magią interesował sie od zawsze, można powiedzieć że przyciągała go do siebie. Po dłuższym czasie nauk stał się jej częścią. Po czym zaczął swoje podróże po świecie Aden aż do czasu kiedy zawitał do dworu Olstigat. Po odejściu założycielki Dworu zastąpił ją na stanowisku Opiekuna Dworu

Wygląd: Średniego wzrostu (jak na elfa) szczupły, drobnej budowy. Na ramieniach nosił trzy magiczne symbole które wykonał zaraz po tym jak dołączył do dworu. Nikomu ich nie pokazywał ponieważ zawsze były one ukryte pod tunika. Od innych elfów wyróżniało go to że miał rzadką wśród elfów białą barwę włosów

Cóż robi: Zajmuje się prawie wszystkim co jest związane z funkcjonowaniem dworu. oprucz polowania czyta księgi mówiące o magi, a w wolnych w chilah łowi ryby (i człkiem nieźle mu to wychodzi)

Predyspozycje do walki: Unika "machania" mieczem jak tylko może ponieważ praktycznie tego nie potrafi. Woli z daleka uderzyć przeciwnika strumieniem wody lub piorunem i spokojnie pozbierać to co znajdzie po nim cennego. W razie kłopotów usypia przeciwnika po czym spokojnie odchodzi na bezpieczną odległość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:31, 08 Lis 2007    Temat postu:

Fiannr [Fiann, Fi]

Charakter i historia: Mężczyzna z żelaznymi zasadami i takim samym sercem. Rozmawiając z nim można zauważyć pierwsze symptomy schizofrenii. Potrafi być zarówno opiekuńczy i przyjacielski, jak i oschły i cyniczny. Wojownik i buntownik z wyboru. Banita, włóczęga, najemnik, łowca, traper... można by wymieniać długo. Jego wędrówka po świecie zakończyłaby sie marnie gdyby nie pomoc Iluzjonisty ze Dworu Olstigat. Przygarnięty, stara się odnaleźć w opuszczonym Dworze. Przez krótki czas był uczniem Meisheo "Smoczy Szpon", lecz spotkanie z nią wywarło na nim przeogromne wrażenie. Po jej "odejściu", o czym dowiedział się od Mistrza Zakonnego Gavina, popadł w depresję i wybrał się na długą wyprawę której celem było odszukanie zaginionej mistrzyni. Po wielu dniach wędrówki dotarł do miejsca przeznaczenia, gdzie za pomocą jednego z prastarych smoków był w stanie zapomnieć o Mei i kontynuować dalej normalne życie. Nic nie wie o tamtym spotkaniu ani o tym, że część jego pamięci została pogrzebana gdzieś na dnie jego duszy. Bez większych zmartwień prowadzi życie we Dworze starając się być jak najbardziej pomocnym w Olstigatu działalności.

Wygląd: Na oko lat ponad 40. Rudawe włosy opadające na oczy nadają mu jednak nieco młodzieńczy wygląd. Ciemnozielone oczy są dość pospolite więc raczej mało osób zwraca na nie uwagę. Ciało poznaczone licznymi bliznami zazwyczaj chowa pod skórzanym odzieniem. Gdy rusza na wyprawę przywdziewa lekki pancerz, gdy na bój ciężką zbroję. Sylwetka jego raczej niewielka, kryje potężną siłę którą szkoli by móc ochronić to co dla niego ważne. Na lewej skroni ma bliznę w kształcie łzy/pazura która od kiedy wrócił z wyprawy nie chce się zagoić. Dzięki pomocy Idesii rana zasklepia się powoli, lecz daleko do jej całkowitego zamknięcia.

Cóż robi: Za dnia uwielbia przesiadywać w sadzie Dworu, przez co niektórzy nadali mu tytuł "Drzemiący pod Gruszą". Nocą wymyka się ze swych komnat by ćwiczyć w pobliżu strumienia nieopodal lasu. Ma zamiar odbudować chwałę Dworu wraz z pomocą nowych towarzyszy losu.

Predyspozycje do walki: Dwa miecze zdają się najlepiej pasować do niego, lecz pierwszy raz dwie dobre klingi do walki był w stanie zdobyć dopiero gdy do Dworu dołączył. Wcześniej nie było go stać na tak duże wydatki. Nie lubi zasłaniać się w walce. Otwarcie skacze w wir walki, czasem myśląc więcej, czasem mniej. Nigdy jednak nie zostawi towarzyszy w potrzebie. Poza krótkimi ostrzami, z lat młodzieńczych wyniósł spore doświadczenia w walce wręcz, najczęściej zdobyte w karczmiennych bijatykach lub przy starciach ze "stróżami prawa". Na walkach ulicznych też sporo krwi przelał, stąd wszystko co w jego ręce trafia za broń posłużyć może.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:37, 08 Lis 2007    Temat postu:

* * *

Księżyc jakiś czas temu schował się za granatowymi chmurami nadciągającymi z północy, lecz pomimo to postać na prowizorycznym placu nie przerywała ani na chwilę swojego tańca. A był on dość osobliwy, ponieważ w dłoniach mężczyzny nie spoczywała partnerka lecz dwa obnażone miecze, zataczające kręgi, kreślące skomplikowane wzory w powietrzu. Pomimo niemal całkowitych ciemności układ cały czas trwał nieprzerwanie. Może dlatego, że oczy tancerza, lub raczej wojownika były przez cały czas zamknięte, a otoczenie chłonął całym sobą, nie polegając jednak na złudnym wzroku. Nawet gdy podmuchy zimnego już o tej porze roku wiatru, zdawały się smagać ciało tak mocno, że postać na chwilę traciła równowagę, wciąż kontynuował swój taniec.
Mężczyzna odłożył dwa swoje ostrza gdy już Luna na powrót zdążyła wypłynąć na otwartą przestrzeń oświetlając całą okolicę swoim delikatnym blaskiem. Dysząc lekko, podszedł do bukłaka i pociągnął z niego prawie do dna, nie rozlewając przy tym ani kropli. Był spragniony. Miał wrażenie, że gdyby zasiadł do przepływającego nieopodal strumienia, wypiłby go całego, z mułem i rybami włącznie. Na szczęście niewielka jak na jego potrzeby porcja wody, którą przyniósł ze Dworu okazała się wystarczająca, by nie urzeczywistnił swoich pomysłów. Przeciągnął się, naciągając wszystkie mięśnie które zmęczone długim treningiem niekoniecznie chciały słuchać swego właściciela. Najgorsze były nadgarstki. Zawsze. Ile razy i gdziekolwiek by nie walczył, zawsze one najbardziej się buntowały przeciw dwóm klingom, którym służyły za ster. Miał nadzieje jednak, że bandaże które od jakiegoś czasu zakładał na nie, zgodnie z poradą Wróżki, pomagają. Jednak nie był tego do końca pewien, gdyż odczucia jego zdawały się nie zauważać „pomocy” teraz już szarych, a niegdyś białych pasów materiału. Zdejmował je mechanicznie nawijając je na dłonie. Gdy zakończył ten prawie rytuał, przewiesił sobie swoje miecze przez plecy, na uchwytach które jakiś czas temu zdobył na rynku adeńskim. Przydatna to była rzecz. Bieganie z bronią w ręku nie wchodziło w grę, a nosząc tak długie ostrza przy pasie, łatwo było sobie nimi poobijać nogi podczas biegu, lub skoku. Nieczęsto wybierał się do Stolicy, pomimo że była najbliższą osadą, nie licząc kilku małych wiosek, w pobliżu Dworu. Może to obawy że wraz ze zgiełkiem powróci jego dawne życie, które w takich miejscach prowadził, odpychało go nieświadomie od większych skupisk ludzkich. Nie przejmował się tym jednak, gdyż i czasu na zastanawianie się nad tym nie miał wiele. Cóż. Olstigatu mury potrzebowały sporego zainteresowania by zaczęły się nadawać na komnaty najniższego standardu. I pomimo wielu już godzin spędzonych nad renowacją wraz z przyjaciółmi, efekt był prawie niezauważalny, przy ogromie Dworu.
Ruszył spokojnie drogą, którą znał już na pamięć w kierunku z którego jeszcze gdy było jasno przyszedł. Chmury wiatrem gnane kolejny raz zaczynały przesłaniać nieboskłon. W jednym z ostatnich promieni Księżyca kątem oka uchwycił cień potężnego ptaka który jakby z nieba na ziemię sfrunął. Przystanął w miejscu jak wryty. Nigdy nie widział w tych okolicach ptaka o tak wielkiej rozpiętości skrzydeł. Ruszył szybko w kierunku gdzie zdawał się wylądować. Odnalazł jednak tam tyko kilka świeżo złamanych gałęzi oraz pióro, które miało długość ponad trzech jego dłoni. Było białe, na tyle na ile był w stanie rozróżniać kolory przy prawie znikomym oświetleniu, gdyż Luna właśnie zniknęła, a wraz z nią jej światło. Nasłuchując nie był w stanie stwierdzić gdzie podziała się dziwna istota, którą zobaczył. Po chwili znalazł trop, a przynajmniej tak mu się zdawało. Bardziej intuicyjnie niż za sprawą percepcji ruszył w kierunku który zdawał się być najbardziej prawdopodobnym. Rana na jego skroni zapulsowała delikatnie popierając jego działania, lub może przeciwnie? Nie zważając na to ruszył szybko.
Przemykał się między gałęziami, zwalonymi drzewami i chaszczami jakich nie brakowało w tutejszym lesie, ciesząc się z zakupu na adeńskim targu, który sprawdzał się znakomicie. Gnany coraz szybciej zdał sobie sprawę, że coś go przywołuje. Jak bowiem mógłby biec na oślep przez ciemny las, mając przeczucie że doskonale wie gdzie trafić powinien? Mknął coraz szybciej a jego kroki były pewne i zdecydowane. Nigdy wcześniej nie zapuszczał się tak głęboko w te okolice, lecz nie budziło to w nim lęku czy też strachu. Odczuwał podeksycotwanie jakie nie towarzyszyło mu już od dawna. Wtem kilka metrów przed sobą dostrzegł ruch. Zza jednego z drzew wychyliło się potężne skrzydło, po czym jakby rozpłynęło się we mgle. Nie… to obraz przed twarzą mężczyzny rozmazał się. Zapadła ciemność dla niego, gęstsza i o wiele bardziej duszna niż mógł to przewidywać.

* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vexis
Agresja


Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 15:02, 08 Lis 2007    Temat postu:

* * *

Był już późny wieczór kiedy Elfka gotowa była na polowanie. Jak zwykle, z Komnaty Arsenału pochwyciła niezbędne do polowania – swój miecz i tarczę- po czym wyszła z Dworu. Przeszła kroków kilkanaście, po czym przystanęła na chwilę. Szare chmury powoli przysłaniały nieboskłon, wszelkie życie w miastach i wsiach zapewne układało się do snu.
Obróciła się i spojrzała na Dwór Olstigat. Ilekroć spoglądała w jego stronę, zawsze czuła podziw, a jego ogrom wzbudzał w niej szacunek a nawet lekką bojaźń. I wiedziała, że Dwór nie tylko w niej wzbudzał takowe uczucia. Wyrastał majestatycznie, niczym góra na zielonych i zalesionych terenach. Dwór był już stary a więc i zniszczony niestety. Mieszkańcy, jak to mawiają, stawali na głowie, by poprzez renowację przywrócić mu dawną świetność. Wciąż jednak ich prace zdawały się dawać znikomy efekt..
Zawiał delikatny, nieco chłodny wiatr, niosąc rześki zapach nocy. Przymknęła oczy i poczuła go na sobie, jak muska jej twarz i wkrada się we włosy. Poczuła energię i siłę, była gotowa by stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem. Mroczna uwielbiała tą porę, wydawała jej się idealna na polowanie, toteż co wieczór praktycznie, wybierała się na bliższe, lub dalsze od Dworu tereny. Często te wieczorne polowania odbywała z Bratem. Dzisiaj jednak Fiannr wyruszył wcześniej, bez niej, jako, że ona wolała odpocząć we Dworze po ostatnich łowach w podziemiach i wyprawie do Giran. Teraz, kiedy już odpoczęła, postanowiła do niego dołączyć. Zmierzała powoli w miejsce gdzie ostatnio łowy były najbardziej owocne i przypuszczała, że tam właśnie Brat jej może się znajdować. Miejsce to oddalone było nieco od Dworu, tak więc po drodze odbyła kilka walk ze słabszą zwierzyną. Gdy dotarła do celu noc już w pełni zapadła. Ku jej zdziwieniu Brata nigdzie widać nie było. Wydawało jej się to tym bardziej dziwne, gdyż Fi, ostatnio wyjątkowo zadowolony był z polowań w owym miejscu. Nie mógł też wrócić do Dworu, wtedy z pewnością spotkaliby się na drodze łączącej owe miejsce z murami Olstigat. Stwierdziła, że musiał usiąść pod którymś z drzew w ramach odpoczynku. Z ich dwojga to ona raczej miała zdolności do wpadania w tarapaty, on był znacznie bardziej rozsądny, dlatego też uspokoiła swe myśli, zabierając się za pierwszą zwierzynę. Brat zapewne zaraz się pojawi.
Tej nocy walka nie szła jej zbyt dobrze. Była dziwnie rozkojarzona i lekko poddenerwowana. Do tego minęły dwie klepsydry a Fiannr wciąż się nie pojawiał. Przemknęło jej przez myśl, że przecież mógł wybrać się w inne miejsce. Zdyszana postanowiła zrobić sobie krótką przerwę. Kawałek stąd, znajdował się mały strumyk. Spragniona i znudzona przebywaniem w jednym miejscu bez wahania postanowiła się tam wybrać. Szła powoli, rozmyślając o mniej lub bardziej istotnych sprawach; o zdarzeniach, które spotkały ją za dnia w Giran, o Dworze, o snach, o których z musi opowiedzieć Wróżce, o przyjacielu, z którym dziś odbyła rozmowę, o… Chaos jej myśli przerwał okropny widok. Poczuła jak ciepło oblewa całe jej ciało. Jej Brat. Pod drzewem. Krew.. Poczuła jak robi jej się słabo. Podparła się o drzewo, starając odzyskać swobodność oddechu. Po chwili rzuciła się w stronę Brata, by sprawdzić czy żyje. Ku jej ogromnej uldze jej palce poczuły tętno na jego szyi. Był nieprzytomny, ale żywy. Postarała się uspokoić. Po chwili dostrzegła, że w jednej ręce Fiannr dzierży wielkie, jasne pióro. Nie wiedziała co to może oznaczać, jednak nie było to teraz dla niej takie istotne. Czuła się bezradnie, żałowała, że nie ma przy nich Wróżki, gdyż ona sama niewiele wiedziała na temat leczenia obrażeń. Złapała za pusty bukłak i pobiegła do strumyka, który był już niedaleko. Wodą przemyła jego twarz, starając się jednocześnie go ocucić. Zaopatrzyła rany jedynie prymitywnymi opatrunkami, które zawsze miała przy sobie. Żadnej reakcji. Cóż począć? Pozostało jej jedynie czekać z nadzieją, że obudzi się jak najprędzej. Czekać. Zdała sobie sprawę, że być może nie doszło by do tego gdyby nie to, że zlekceważyła jego nieobecność. Czekać.. Czas mijał, ogarniało ją coraz większe zmęczenie i senność. Czekać.. Niebo nie było już szare.. Szarość powoli przenikała w ciemny fiolet, w róż i pomarańcz… Czekać! Tyle pozostało.

* * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vexis dnia Czw 17:13, 08 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izzu
Tajemniczy


Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mroczny Las

PostWysłany: Czw 16:47, 08 Lis 2007    Temat postu:

***

Nastała noc, ulubiona pora Izzu. Jak co noc udał się do lasu na spacer. Przechodząc kolejne kilometry natrafił na dziwne ogrodzenie. Było zarośnięte i zniszczone. W całości znajdował się w obrębie lasu. Mroczny podchodząc bliżej spostrzegł starożytne runy, zapewne miały chronić to miejsce przed Demonami. Przekraczając kamienną bramę poczuł mrowienie, które po chwili ustało. dookoła znajdowały się nagrobki. Zapewne był to cmentarz. Rycerz bardzo lubi przebywać na cmentarzach z powodu panującego tam klimatu, lecz tutaj czuł się dziwnie. Zdał sobie sprawę iż runy nie miały chronić tego miejsca przed złymi mocami lecz przed niechcianymi gośćmi. Takim "niechcianym gościem" był Izzu. Błędem było iż nie zabrał ze sobą miecza, na którym znajdował się herb Dworu, który motywował go do walki za Dwór. Jedyna broń jaką miał to sztylet. Spodziewał się szybkiego ataku, niewykluczone że magicznego. Nie musiał długo czekać, gdyż już po chwili groby zaczęły pękać i pochowane tam istoty były gotowe do obrony miejsca spoczynku. Izzu zdawał sobie sprawę że nożem nie zdziała zbyt dużo więc uciekł się do mrocznej magii, której nauczył się jeszcze w Świątyni Shilen. Nie znał zbyt wiele zaklęć lecz te znane mu wystarczyły do osłabienia nieumarłych i ponownego odebrania im życia. Wykończony walką, z licznymi ranami, nachylił się nad jednym z grobów znajdując w nim kamień z runami. Nie zna tego języka i pewnie nie zdoła się go nauczyć, więc postanowił poszukać czegoś w Dworskiej bibliotece. Powrócił do Dworu zostawiając za sobą ślady krwi, która sączyła się z jego licznych ran. Tuż po przekroczeniu progu Dworu upadł bez sił na posadzkę.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idesia
Wróżka Snów


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...ze snu...

PostWysłany: Pią 1:09, 09 Lis 2007    Temat postu:

Księżyc w pełni był ogromny - zajmował pół nieba, rozświetlając silnym, sinawym blaskiem niewielką, po spartańsku urządzoną komnatę Dworu. Niewielki płomyk świecy nikł przy silnym blasku wpadającym przez otwarte okno i kładącym równiutki prostokąt światła na leżącą na stole książkę i starannie spięte włosy pochylonej nad nią dziewczyny.

W pewnej chwili przez plamę światła przemknął skrzydlaty cień, na moment przysłaniając niemal całą tarczę księżyca. Dziewczyna spojrzała w okno i zamknęła książkę z trzaskiem. "Przywidzenia. Pora spać" - powiedziała do siebie. Jednym precyzyjnym ruchem Odłożyła ciężki, okuty na rogach tom na półkę i skierowała się w tronę łóżka. Nagłe skrzypnięcie drzwi wejściowych do dworu, niosące się echem po całym holu kazało jej odłożyć myśli o śnie na czas nieokreślony. Chwyciła swoją nieodłączną torbę z medykamentami i wybiegła na korytarz, nie zamykając nawet za sobą drzwi.

Jeden rzut oka na nieruchome ciało na pocerowanym, wyliniałym dywanie, tupot niecierpliwych stóp na schodach... Przypadła do elfa, machinalnie przykładając dwa palce do tętnicy na szyi. Odetchnęła z ulgą wyczuwszy puls. Wydobywszy z torby gazę i kilka tajemniczych buteleczek zaczęła metodycznie opatrywać liczne skaleczenia tancerza. Oczyściwszy starannie paskudne rozcięcie na ramieniu, tam, gdzie napierśnik stykał się

z rękawem zbroi, poklepała lekko Izzu po obu policzkach. "Otwórz oczy" - szepnęła nagląco. Elf poruszył się niespokojnie, otworzył oczy, nieprzytomnie wpatrzył się w sufit, szarpnął zranionym ramieniem. "Nie ruszaj się" - poleciła spokojnie dziewczyna, przytrzymując nadgarstek rannego. Wtedy spostrzegła, że w poharatanej dłoni elf ściska jakiś kamyk. Przyjrzała się wyżłobionym znakom ze zmrużonymi oczami, ręka bezwiednie sięgnęła do torby po flaszeczkę ze wzmacniającym napojem, przygotowanym na bazie alkoholu. Przytknęła odkorkowaną szyjkę do ust Izzu, wciąż wpatrując się w jakby znajome znaki.

Zdawało jej się, że minęła wieczność, zanim mroczny wreszcie zdołał pozbierać się, wstać i chwiejnym krokiem, podtrzymywany za ramię, ruszyć do dworskiej biblioteki. Było to dwupiętrowe, przestronne, lecz mroczne pomieszczenie, oświetlane jedynie przez światło wpadające przez szklany dach. Obecnie niektórych tafli brakowało, inne były pokryte grubą warstwą brudu. Mdłe światło księżyca nie czyniło tego wnętrza bardziej przytulnym. Labirynt wypchanych zakurzonymi inkunabułami ciężkich regałów z dębowego drewna wypełniał całą podłogę, pod sufitem wzdłuż ścian biegła galeryjka, zapewniając dostęp do wbudowanych we wnęki w murach półek. Tajemnicze cienie snuły wokół książek, słychać było chrobot mysich łapek, czasem chrobotanie korników w starym drewnie prowizorycznej balustrady, uważny słuchacz znalazłby pożeraną właśnie przez mole książkę. Mięciutka ciemność zalewała kąty biblioteki, czyniąc mrok niemal namacalnym.

Idesia usadziła zataczającego się ze znużenia Izzu w miękkim fotelu, po czym przyłożyła dłoń do zwisającego z ucha wisiorka. Wypowiedziała cicho kilka słów, nad jej głową rozbłysło świetliste koło, przypominające słońce. W jednej chwili najbliższe regały opromienił złocisty blask, pomagając jej dojrzeć nawet najbardziej skryte w cieniu tomiszcza. Ogarnęła półki wzrokiem, poszukując książki, na którą kiedyś natknęła się w klasztornej bibliotece: ogromne, oprawione w wołową skórę tomiszcze, zamykane na solidną metalową klamrę. Wtedy nie pozwolili jej tego przeczytać, wkrótce zresztą książka w tajemniczy sposób zniknęła z terenu klasztoru, ale udało jej się dostrzec ilustrację na jednej ze stron, przedstawiającą identyczny kamyk jak ten, który znalazł Izzu... Wreszcie dostrzegła znajomy karmazynowy grzbiet, z wytłoczonym elfickimi runami tytułem, teraz już poczerniałym ze starości, niegdyś zapewne złotym.

Niecierpliwie wspięła się na palce, sięgając po książkę. Jednak stan dzieła pozostawiał wiele do życzenia - na jej głowę posypał się pył ze zjedzonych przez mole stronic, a w ręce zostało tylko kilka kartek, obłożonych w zbyt masywną okładkę. Plamy pleśni pokrywały obwolutę i pozostałe fragmenty stron, jednak po dokładnych oględzinach dostrzegła znajomą ilustrację. Pod spodem znajdowały się wypisane chwiejnymi literami wersety. Czyżby wiersz? Z run elfickich znała jedynie podstawy, ale we Dworze był ktoś, kto mógł odcyfrować zawiłe znaki...

Troskliwie owinęła pozostałości książki w oddarty z halki skrawek materiału, odłożyła zawiniątko na biblioteczny pulpit i wybiegła z pomieszczenia, zaszczyciwszy oszołomionego Izzu jednym uważnym spojrzeniem. Diagnoza wypadła pomyślnie, wkrótce więc elf pośród szumów w głowie wywołanych przez mocną ziołową nalewkę początkującej medyczki posłyszał oddalający się tupot nóg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izzu
Tajemniczy


Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mroczny Las

PostWysłany: Pią 9:01, 09 Lis 2007    Temat postu:

Mroczny mimo iż był wykończony i obolały zdał sobie sprawę że ma pustą dłoń. Kamień z runą którą trzymał zniknął. Rozejrzał się niepewnie wokół siebie i ujrzał Idesię szukającą jakiejś księgi. Zapewne ona go wzięła. O runy już się nie martwił, wiedział że w rękach kapłanki są bezpieczne i będzie wiedziała co z nimi zrobić. Poczuł ból na piersi. Mimo że w tym miejscu nie miał żadnej rany to ból ten był nie do zniesienia. Gdy kapłanka wybiegła z biblioteki, wydał z siebie przeszywający krzyk bólu. Siedział na fotelu w pustej już komnacie. Księżyc oświetlał jego wyniszczone ciało i wydawałoby się że przywraca mu siły. Był wdzięczny Idesii za uratowanie życia. Wstał chwiejąc się na nogach i podszedł do regału z księgami. Przejrzał cztery tomy i wyszedł z komnaty.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izzu dnia Wto 20:02, 27 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erohoz
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Dworu

PostWysłany: Pią 17:20, 09 Lis 2007    Temat postu:

Słońce chowało się za górami, a elf siedział w swojej komnacie czytając stare księgi znalezione w bibliotece dworskiej. Wstał od stołu, na którym leżało pełno książek, po czym podszedł do okna i patrzył na zachodzące słońce. Wyszedł na taras i usiadł na krześle wykonanym z drewna, ozdobionym płaskorzeźbami przedstawiającymi rośliny. Siedząc spoglądał na stary las rozpościerający się przed nim i kryjące się powoli za górami słońce. Zachodząca kula ognia wyglądała niczym ogień trawiący las. Patrzył na nią, aż nie znikła za linią horyzontu, po czym wrócił do stołu uginającego się pod ciężarem ksiąg.

Znalazł parę tomów mówiących o magii, postanowił wypróbować zaklęcia, które w nich znalazł. W tym celu wyszedł na taras, aby nie zniszczyć niczego podczas nauki, a ponieważ było już ciemno, wziął ze sobą pochodnię i przy jej świetle czytał magiczne formuły i uczył się wykonywania znaków. Po upływie dwóch klepsydr wrócił do komnaty, ponieważ pochodnia przestała się już palić i zmarzł.

Po pewnym czasie znalazł w jednej z ksiąg o starodawnej magii i runach krótką wzmiankę mówiącą o siedmiu pieczęciach. Zainteresowało go to i począł szukać dalej informacji na ich temat, zakopując się w książkach po czubki spiczastych uszu. Po jakimś czasie postanowił udać się do biblioteki.

***

Wróżka zadyszała się biegnąc przez korytarz i dalej po schodach do komnat opiekuna Dworu. Skręciwszy w załomek korytarza, w którym znajdowały się drzwi do pokoi elfa wpadła na kogoś, lądując z nosem w herbie wyszytym na jego piersi.

- Patrz, gdzie biegniesz! - wykrzyknął białowłosy elf.
Dziewczyna jęknęła w odpowiedzi, rozcierając obolały nos. Po chwili oszołomienia spostrzegła, że zderzyła się właśnie z Erohozem, którego szukała. Ukłoniła się pośpiesznie, zgodnie z etykietą, i poczęła niezbornie opowiadać o rannym Izzu, o kamyku w jego dłoni, o starej księdze w bibliotece. Wreszcie zakończyła chaotyczną opowieść pełnym zawstydzenia pomrukiem i kilkoma gestami w okolicy rąbka codziennej szaty, i oblała się rumieńcem.

Elf wysłuchawszy historii pokiwał z namysłem głową.
- Coś o tym czytałem... - uśmiechnął się. - Chodźmy zatem do biblioteki przejrzeć twoje znalezisko.

Wszedłszy do biblioteki nie zwrócili całkiem uwagi na pusty fotel, który jeszcze chwilę temu powinien był zajmować ranny Izzu. Pośpiesznie podeszli do troskliwie zapakowanego w skrawek muślinu tomu spoczywającego na pulpicie.
- Tylko ostrożnie, jeden nagły ruch i rozsypie się - szepnęła Idesia, dotykając ramienia elfa. Ten wpatrzony w księgę jakby w transie sięgnął dłonią do zniszczonych okładek. Delikatnie odsłonił kilka znajdujących się w środku stronic, po czym pogrążył się w lekturze zagadkowych esów-floresów. Kapłanka w napięciu obserwowała jego twarz.

Dłoń Erohoza machinalnie podążyła w stronę starego papieru, chcąc najwyraźniej wskazać jakieś istotne miejsce w tekście. Wziął głęboki wdech jakby chcąc coś powiedzieć, jego wargi rozchyliły się... Lecz w chwili, kiedy palce dotknęły pobladłych ze starości liter, księga rozsypała się na dobre, zmieniając w proch wszystkie tajemnice.

Oboje znieruchomieli ze zgrozy.

Elf patrzył na pozostałości księgi. Stał oszołomiony. Po chwili powiedział Idesii, że przeczytał o celu istnienia Dworu - obronie siedmiu pieczęci. Była też mowa o krwi, jednak nie zdążył doczytać, do czego jest potrzebna... Zaczęli bezskutecznie szukać w bibliotece czegoś, co powiedziałoby im więcej o tej tajemniczej sprawie.

I tak spędzili całą noc w bibliotece dworu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Erohoz dnia Nie 18:26, 11 Lis 2007, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:47, 10 Lis 2007    Temat postu:

* * *

Ranek wstawał chłodno i mgliście. Jak co dzień. Człowiek i elfka leżeli pod drzewem śpiąc niespokojnym snem. On zwinięty niby niemowlę w kołysce z mchu, ona zaś oparta obok, z mieczem w dłoni. Pierwszy przebudził się on. Rozejrzał się dookoła błędnym wzrokiem nie do końca pewien gdzie się znajduje. Popatrzył po wojowniczce uśmiechając się, lecz postanowił jej jeszcze nie budzić. Machinalnie złapał się za skroń i zaczął ją rozmasowywać.

Wydarzenia minionych kilku godzin powoli wracały do umysłu wojownika tworząc dość nietypowy w jego głowie bałagan. Zamyślił się na chwilę analizując to co zaszło. Wstał powoli rozglądając się po okolicy. Sięgnął ręką po miecze by sprawdzić czy to co sobie przypomina jest kompletną wersją wydarzeń. Ze zdumieniem spostrzegł, że jednego z jego ostrzy nie ma na swoim miejscu. Nerwowo przebiegł wzrokiem najbliższą mu okolicę. Zaklął pod nosem nie mogąc namierzyć swej zguby. Dziwiło go jednak to, że nie pamiętał nic o tym by miecz mu wypadł. Mocowania były zbyt dobre by tak po prostu się odpięły. W tym momencie poczuł na plecach czyjeś dłonie. Nim zdążył się zorientować jego siostra przylgnęła do niego tuląc do siebie.
- Nie rób tak więcej głupku… Martwiłam się o ciebie, wiesz?! – krzyknęła prawie na niego. – Ale cieszę się że nic Ci nie jest.
Nie wiedząc co powiedzieć odwzajemnił uścisk i przytulił siostrę mocniej.
- Ja też się cieszę, że Cie widzę. Jednak… Co tutaj robisz i jak mnie – nie zdążył jednak odpowiedzieć gdyż dłoń elfki szybkim ruchem mknęła ku jego twarzy. Jej mina podpowiedziała mu by się uchylić. Zareagował bardziej intuicyjnie niż świadomie.
- Martwiłam się o ciebie! Skoro nie… - urwała widząc jak chcący uniknąć policzka Fiannr w swym uniku uderza głową w drzewo. – No już – starała się powstrzymać śmiech. – Chodź ofiaro losu tutaj do mnie nim coś poważniejszego sobie zrobisz.
On westchnął tylko i krzywiąc się z bólu stanął na nogi. Las zaczęły oświetlać pierwsze promienie słońca, które wschodzić zaczęło gdzieś na widnokręgu.
- Gdzieś mi się zapodział jeden miecz – wzruszył bezradnie ramionami. – Jeślibyś go gdzieś zobaczyła powiedz proszę – rzekł przetrzepując okoliczne krzewy.
Wzrok mrocznej przeleciał błyskawicznie po terenie.
- Masz na myśli to tam? – zapytała wskazując dłonią miejsce gdzie coś pośród ściółki odbijało pierwsze promienie dnia.
- O! Chyba tak. Widzisz, cóż ja bym bez ciebie zrobił – uśmiechnął się podążając w kierunku wskazanym mu przed chwilą.
W momencie w którym miał już sięgnąć po rękojeść potknął się i upadł. Głuchy trzask Odbił się echem po lesie.
- Fi! Już wystarczy wygłupów – powiedziała elfka zbliżając się do miejsca w którym przed chwilą stał jej brat. Była pewna że to kolejny z jego żartów, jednak gdy przez dłuższą chwilę się nie odzywał podbiegła zaniepokojona.

Między czterema drzewami które ktoś sadził jakby celowo w równej odległości od siebie ziała czarna dziura, prowadząca gdzieś pod ziemię. Niekontrolowany i krótki krzyk przerażenia uwiązł jej w gardle. Gdy zbliżyła się na tyle blisko by dłonią dotknąć czworobocznego wejścia zaważyła że Fiannr zawisł na pręcie wystającym ze ściany, które układając się regularnie tworzyły drabinę prowadzącą w dół. Drugą ręką trzymał odnaleziony miecz. Uśmiechał się głupio, spoglądając na minę Vexis i śmiejąc się cicho. Jednak po jego twarzy wciąż błąkał grymas przerażenia jakie wywarło na nim niespotykane zapadnięcie się gruntu na którym stał. Obserwował zmiany nastrojów na jej twarzy szczerząc się w uśmiechu do niej mówiąc jakby „No co? Nie wierzysz we mnie?”. Miała przez chwilę ochotę strzelić go tarczą przez głowę, jednak zostawiła ją w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą drzemała. Roześmiali się oboje na głos, a echo potoczyło się zarówno po lesie jak i pod ziemią, gdzieś w głąb ziemi.

Wojownik wygramolił się z trudem na powierzchnię. Ich spojrzenia wyjaśniły wzajemne wątpliwości. On czekał podczas gdy ona pobiegła po rzeczy pozostawione nieopodal. Po chwili oboje schodzili gdzieś w głąb ziemi. Bez słowa, starając się jak najmniej narobić hałasu, jakby wcześniejsze ich działania były przynajmniej równie ciche. Po ponad minucie dotarli na dno, a ich oczom ukazała się niewielka sala cała pokryta dziwnymi wzorami.

Gdy przywykli do ciemności dostrzegli, że cały komin którym tu się dostali jest nimi opisany. Od samego szczytu. Az po sam dół.. Strzaskana drewniana klapa leżąca pod ich stopami też była nimi pokryta. Pod nią kolejna, tym razem wykonana z jakiegoś metalu. Także opisana. Lśniące delikatną czerwienią napisy wyraźnie się odcinały od smoliście czarnego kamienia w którym wykuto tunel. Na jednej ze ścian widniał znak kilkunastokrotnie większy od pozostałych. Nie udało im się rozszyfrować niczego z tego co zawarto tutaj. Kolejne spojrzenie zastąpiło dialog. Wyszli szybko z miejsca na które przypadkiem trafili i podążyli w stronę Dworu. Jedna rzecz tylko dręczyła ich myśli.

Na świecie nie ma przypadków.

* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vexis
Agresja


Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:02, 13 Lis 2007    Temat postu:

* * *

Stawiali szybko krok za krokiem, lecz nie biegli. Wyglądali na spokojnych, lecz byli pełni obaw. W ich głowie kłębio się mnóstwo pytań, lecz nawet cienia odpowiedzi nie mogli znaleźć. Słońce wtchylało się zza drzew gdy do bram swego domu dopadli.
- Do kogo na początek sie udamy? - zadał pytanie które i tak było pozbawione sensu. Wiedzieli oboje, że poinformować należy wszystkich, bez wyjątku. Natychmiast!

Wpadli niczym burza. Cięzkie wrota Dworu zamknęły się za z trzaskiem, ale ich już przy nich nie było. Oboje bez słowa pobiegli w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro. O tak wczesnej porze wszyscy zapewne śpią jeszcze w swoich komnatach. Echo, jakby bawiąc się z nimi, powtarzało każdy ich krok. Dotarli do komnaty Izzu i głośno zastukali w drzwi. Cisza. Od drzwi odbijał się dźwięk ich zdyszanego oddechu. Wciąż cisza. Izzu widocznie śpi jeszcze. - Pójdź obudzić resztę, spotkamy się na dole. - szepnęła Elfka po czym nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi. Mężczyzna skinął głową i bez słowa pomknął dalej w korytarz. Vexis weszła do pokoju i ku jej zdziwieniu Izzu nie było w komnacie. Stare łoże wyglądało tak jakby nikt nie spał w nim tej nocy. Odwróciła się na pięcie i wybiegła z pokoju, na parter.

Wielkie było jej zdziwienie kiedy i Fiannr przyszedł sam. - Vex, nie wiem co jest grane - szepnął lekko zdenerwowany- ale nie ma ich w swoich komnatach. Elfka kiwnęła głową - Izzu również gdzieś zniknął. Mężczyzna podniósł dłoń do skroni i jakby zbierając myśli, przymnkął oczy i westchnął - Co za noc.. Właściwie dzień już. - Mroczna przerwała mu - właśnie, Fi, nic ci nie jest? Dobrze się czujesz? Z tego wszystkiego nie zdążyłam nawet spytać o to co się właściwie stało zanim.. Zanim cię znalazłam. - mężczyzna uśmiechnął się do niej na znak, że wszystko w prządku - Porozmawiamy o tym później. Teraz musimy znaleźć Idesię, Erohoza i Izzu.

Tak poczęli przeszukiwać Dwór. Komnata po komnacie. Sala gościnna, rekrutów, jadalnia.. W końcu dotarli do biblioteki. Trochę zrezygnowani już uchylili skrzypiące drzwi i weszli do środka pomiędzy rzędy regałów. Idesia i Erohoz spali na podłodze, otaczał ich stos ksiąg.

Ciężka noc za nimi. A i nie wiadomo czy nie lżejszy dzień ich czeka..

* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:32, 15 Lis 2007    Temat postu:

* * *
Wojownicy spojrzeli po sobie i bez słowa skinęli głowami. Podeszli do śniących towarzyszy. Nim wyrwali ich z krainy snu, dokładnie przyjrzeli się temu, co było obiektem zainteresowania moli książkowych. Gdy po pierwszych kilku próbach okazało się, że nie są w stanie odczytać ni słowa z ksiąg, którymi obłożeni byli ich towarzysze, poniechali tego i zajęli sie budzeniem.

Mroczna zmierzała w stronę śpiącego Erohoza. Stawiała kroki powoli.
Nie chciała nadepnąć żadnej z ksiąg porozrzucanych na podłodze, wydawały się bardzo stare i mogły być kruche. Przykucnęła obok Elfa. Widać było, że śni beztrosko, a w śnie swoim jest gdzieś bardzo daleko stąd. Głowa jego leżała na dwóch ułożonych na siebie księgach.
- Erohozie - szepnęła i delikatnie pociągnęła koniuszek jego szaty.
Widać Elf wcale nie spał tak głęboko tak jak się to mogło zdawać, gdyż zbudził się niemal natychmiast.
– Co…? Co się stało? - rzekł cicho, lekko zachrypniętym głosem.

Fiannr tymczasem ruszył w kierunku Wróżki. Dziewczynka, choć nie... kobietka, jak myślał o niej gladiator, leżała z rozrzuconymi rękoma i głową opartą na otwartej księdze. Jej włosy były potargane, a ramiona zakurzone aż do łokci, gdzie kończyły się podwinięte w ferworze pracy rękawy. Wojownik delikatnie oparł dłoń na jej ramieniu i przysiadł nieopodal. Nie był pewien, ile czasu zajęło im studiowanie ksiąg, więc nie wiedział, jak szybko uda się mu przekazać informacje o tym co odnaleźli. Lekko potrząsnął Idesią, aby powoli rozbudzić ją ze snu. Otworzyła oczy, rozglądając się nieco nieprzytomnie. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, kiedy rozpoznała siedzącego obok mężczyznę. Usiadła i rozrzuciła rozczochrane już włosy dłońmi. Zamrugała kilka razy, strząsając resztki snu z powiek.
- Co wy tu robicie? - przeniosła spojrzenie z Fiannra na rozgorączkowaną Vexis.
- Myślę, że to nie czas i miejsce by o tym rozmawiać, bardziej interesuje mnie w tej chwili gdzie jest Izzu - odpowiedział gladiator. - Musimy zebrać się wszyscy razem, jak najszybciej - starał sie opanować głos na tyle, by nie przestraszyć ledwo co ze snu wyrywanej Idesii. Ta wstała jednak natychmiast i zaczęła otrzepywać szatę z bibliotecznego pyłu.

- Izzu znalazł jakiś dziwny kamień... - wyciągnęła tajemniczy przedmiot z kieszeni szaty, podsuwając go Fiannrowi pod nos. - Nie wiem, gdzie zawędrował, ale były tam ghule... paskudnie go poszarpały - wzdrygnęła się na wspomnienie ran elfa. - Pewnie gdzieś zemdlał we dworze, nie pomyśleliśmy, żeby go znaleźć, bo... - spojrzała na Erohoza nagląco, chcąc zmusić go do opowiedzenia o rozsypanej księdze i wierszu, który znajdował się na nieistniejących już kartach.

Elf w odpowiedzi przybliżył wojownikom w wielkim skrócie historię, którą wyczytał z księgi, zanim ta rozpadła się w drobny pył - i o tym, co jeszcze znaleźli odnośnie tej sprawy w woluminach znajdujących sie w bibliotece.

- Przez całonocne studiowanie ksiąg dowiedzieliśmy się, że w okolicach Dworu ukryto siedem pieczęci. Potrzebna jest krew starożytnego, aby je otworzyć. Nigdzie nie napisano, czego strzegą pieczęcie. Skoro trwały tak przez setki lat - na co wskazuje wiek książek, w których te informacje znaleźliśmy - czy jest sens je otwierać?

Słowa Opiekuna Dworu były oczywiste, lecz ulga spłynęła na wszystkich, gdy przekonali się, że ich odczucia były podobne. Fiannr tymczasem wziął do ręki kamień, który podobno został znaleziony przez mrocznego elfa. Znaki na nim wyglądały dokładnie tak samo jak te w studni. Podrzucił runę Vexis i rozpoczął najspokojniej jak potrafił, choć w jego wnętrzu płonęły zarówno strach, jak i podekscytowanie, jakiego dawno nie czuł.

- Jest miejsce które musicie koniecznie teraz zobaczyć. Nie mamy czasu do stracenia. Wprawdzie te tereny są dość wyludnione, lecz nie możemy pozwolić by ktoś przed nami dotarł w miejsce…
- …które najprawdopodobniej skrywa jedna z pieczęci, o której mówiliście – dokończyła za niego mroczna elfka.
- Ja poszukam Izzu, a wy tymczasem przygotujcie się do wyprawy. Nie wiadomo co może nas spotkać – krzyknął Fiannr wybiegając z pokoju. Dźwięk jego kroków odbijał się głośnym echem po pustych korytarzach Dworu, który od tego poranka wydawał się być bardziej mroczny i wiekowy niż kiedykolwiek.

* * *

tekst współtworzony przez Erohoza, Idesie, Vexis i mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izzu
Tajemniczy


Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mroczny Las

PostWysłany: Wto 11:54, 20 Lis 2007    Temat postu:

Mroczny siedział na murze otaczającym Dwór i przyglądał się wschodzącej kuli ognia, której promienie malowały niebo i chmury na różne odcienie czerwieni. Zastanawiał się nad ostatnimi wydarzeniami lecz doprowadziło go to tylko do bólu głowy. Nie mógł się skupić. Zapatrzony we wschód słońca zapomniał o całym otaczającym go świecie. Usłyszawszy kroki trochę oprzytomniał. Rozejrzał się dookoła i zeskoczył z murku. Zobaczył zbliżającego się do niego Fiannra.
- A ty gdzie się podziewałeś? Nikt we Dworze nie mógł cię znaleźć. Zastanawialiśmy się czy wszystko z tobą w porządku - przyjrzał się elfowi starając się ocenić jego stan fizyczny. Izzu spojrzał z lekkim uśmiechem na człowieka.
– Cały czas byłem tutaj. Próbowałem zrozumieć sens ostatnich wydarzeń, lecz im dłużej nad tym myślałem, stawało się to coraz bardziej pogmatwane.- Spojrzał na chmury skąpane w czerwieni, wędrujące po niebie niczym krwawe olbrzymy.
– Mam wrażenie że dojdziemy do czegoś naprawdę dziwnego-. Wyjął zza pasa połamany nóż i zaczął obracać nim w dłoni. Człowiek pokiwał głową dając mu znać, że potwierdza jego obawy. - Żeby było ciekawiej, wraz z Vexis odnaleźliśmy coś - zawiesił głos szukając odpowiedniego słowa. - Czegoś... ech... zrozumiesz jak dojdziemy na miejsce, jeśli czujesz się na siłach. Zabierz ze sobą potrzebny ekwipunek. Nie wiemy co nas może spotkać - to mówiąc pogładził dłonią rękojeść miecza. -Wyruszmy najlepiej od razu.
Elf spojrzał z uśmiechem na gladiatora.
-Wezmę tylko miecz i zbroję, poczekaj na mnie w bibliotece, zaraz tam przyjdę.
Elf natychmiast udał sie do komnaty arsenału. Wchodząc do budynku usłyszał jeszcze głos Fiannra, niezbyt wyraźny lecz zrozumiał że będą czekać przed Dworem. Ciekawość to jedna z jego wad, nie mógł się doczekać aż zobaczy to "coś".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olstigat Strona Główna -> Biblioteka Archiwaliów / Komnata Dzienna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin