Forum Olstigat Strona Główna

"Legenda" - komentarze i odczucia
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olstigat Strona Główna -> Biblioteka Archiwaliów / Komnata Dzienna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:31, 30 Paź 2007    Temat postu: "Legenda" - komentarze i odczucia

Celem wprowadzenia ożywienia we Dworze, chciałbym zaproponować wspólnie wszystkim Dworzanom pisanie i współtworzenie opowiadania którego treść będą tworzyc wszyscy jednocześnie. Plan polega na tym, że każdy odgrywa siebie pisząc to w formie opowiadania, później następna osoba i tak wszyscy pisząc kolejne części stworzyliby coś na rodzaj powieści. Chodzi mi cos na rodzaj [link widoczny dla zalogowanych]. Kiedyś cos takiego współtworzyłem i szło to całkiem ciekawie i sprawnie. Wszystko zależy od chęci. Jeśli bylibyście chętni na cos takiego to napiszcie. Co o tym sądzicie. Jeśli będziecie za tym pomysłem to obiecuję, że zajmę się nim i wymyślę jakąś fabułę i dokładniej opisze coż mam na myśli.
Teraz czekam na Wasze komentarze

PS - w razie gdyby pomysł ruszył, byłby on otwarty tylko dla Dworzan [pisze to aby później nie było różnych nieścisłości]. W razie większego zainteresowania i postępów w pierwszym "opowiadaniu" możemy zacząć kolejne dla przyjaciół Dworu także.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fiannr dnia Czw 10:55, 08 Lis 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izzu
Tajemniczy


Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mroczny Las

PostWysłany: Śro 9:54, 31 Paź 2007    Temat postu:

Jestem ZA! To może być bardzo ciekawe.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idesia
Wróżka Snów


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...ze snu...

PostWysłany: Śro 11:03, 31 Paź 2007    Temat postu:

Ależ oczywiście. Z limitem linijek (np. 20-30), żeby nie wychodził z tego tasiemiec pisany przez jedną osobę albo żeby nie było pokawałkowane za bardzo. No i z koordynatorem tego - jak mniemam, pomysłodawca zgłasza się na ochotnika.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:15, 31 Paź 2007    Temat postu:

co do tasiemca to w założeniu jest to coś niestety niekrótkiego... na razie dam Wam próbke jednego projektu który po Gwieździe Północy chciałem podnieść. Umarł niestety dość szybko.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
oczywiscie w razie czego Nasza opowiesc bedziemy trzymac w swiecie Aden chyba ze zadecydujemy jednomyslnie inaczej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idesia
Wróżka Snów


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...ze snu...

PostWysłany: Śro 13:48, 31 Paź 2007    Temat postu:

Źle mnie zrozumiałeś... Może być jako całość długie, chciałam jedynie uniknąć sytuacji, kiedy osoba X pisze 4 strony A4, a osoba Y dopisuje 2 linijki.
Niestety, opowiadania samego nie przeczytam, bo żeby to zrobić, trzeba się zalogować. Historię tylko w świecie Aden, nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej - w końcu Dwór w tym właśnie świecie istnieje.
Piszę się na to.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:01, 31 Paź 2007    Temat postu:

Cóż. Na razie jest nas trójka z tych zadeklarowanych więc nuie jest źle. Oczywiście pomysł przeniesienia całego Dworu do "powieści" jest jak najbardziej sensowny lecz aby to sens miało nuikt pod przymusem pisał nie będzie. Ci którzy się zgłoszą, Ci będą to realizować. A co do ilości tekstu. Myślę, że zachowamy po prostu zdrowy umiar. Nie będziemy pisali trzech czy nawet dziesięciu zdań, bo nie na tym rzecz polega.
A chodzi o współtworzenie historii której kierunek wyznacza Mistrz Powieści [na którego jako pomysłodawca z chęcią się zgłaszam] przez kolejne osoby. Zamieszczę pod spodem fragment opowiadania jaki udało mi się na forum wylinkowanym wcześniej , by każdy miał do tego dostęp.

Thanatos napisał:
Ostatnie promienie zachodzącego słońca znikały właśnie za górami, gdy wyszedł na otwarty teren. Jednak zdążył przed zachodem. Nie podejrzewał że uda mu się utrzymać tak duże tępo marszu przez sześć godzin. Jednak pomimo swego wieku ciągle był się w stanie zaskakiwać. Nie czuł się wprawdzie staro ale wmawiano mu ze taki jest. Tym większe czasem było jego zaskoczenie. Znaczyło to więc że na całe szczęście to on miał rację. To raczej dobrze. Zwolnił nieco widząc zarys miasta w dolinie. Las za jego plecami szumiał, jakby chciał mu powiedzieć że za jakiś czas znów się spotkają. Górskie ścieżki, i skaliste zbocza dały mu się we znaki podczas ostatniej wyprawy, dlatego czując pod nogami równą, wydeptaną drogę uśmiechnął się. Przechodzień stwierdziłby pewnie, że był to bardziej grymas twarzy wyrażający głęboką dezaprobatę dla całego świata, lub nagły przypływ emocji spowodowany obłąkaną wizją spalenia całego miasta wraz z mieszkańcami. "Nie wszyscy jednak muszą uśmiechać się olśniewająco". Usłyszał te słowa dopiero po tydzień temu. Kto by pomyślał - westchnął - że po tylu latach ktoś dostrzeże w tym choć cień uśmiechu. Chyba naprawdę się starzeje.
Nie był pewien ale był chyba najstarszym mnichem który brał udział w misjach przydzielanych przez radę zakonu. Wszyscy którzy ukończyli 40 lat mogli spokojnie osiąść na stałe w klasztorach i awansować w hierarchii stając się mędrcem a nie "chłopcem na posyłki". Dla niego jednak starszyzna zrobiła wyjątek. Przez pierwszych pięć lat cieszył się z tego. Nie musiał bowiem jak pozostali próchnieć w murach wychylając się zza nich nie dalej niż granice miasta. Kolejne lata dały mu raczej neutralny pogląd na jego ciągłą aktywność w służbie Pani Lodu. Młodsi mnisi często spoglądali na niego jak na dziwoląga. Kiedyś usłyszał rozmowę w której właśnie tak go nazwano. Właściciela tych słów odnaleziono dwa dni później w Jaskiniach Zadumy, powieszonego do góry nogami i zakneblowanego. Oficjalnie uznano to za wypadek, ponieważ miejsce w którym znalazł się "młodzieniec" było oddalone o dzień drogi od świątyni. Dojazd konny był niemożliwy, ponieważ do Jaskiń nie prowadziły żadne drogi. Było to jedno z tych miejsc o których wiedzieli jedynie wtajemniczeni. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaniósłby tam człowieka na swoich barkach. Tym bardziej taki "staruch" jak on. Pomimo tego nigdy więcej nie usłyszał choćby jednej zgryźliwej uwagi na temat swojego wieku. Cieszyło go to niezmiernie i malowało uśmiech na jego obliczu tylokrotnie, ile razy miał możliwość mijać się z kimś młodszym w profesji. Tak, przy nich zawsze miał dobry humor i "pogodną twarz". Nie mógł się doczekać aż znów zobaczy się z młodymi. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw przyspieszył kroku.


Alhanthalas napisał:
Wszedł do tawerny, gdy na niebie pojawił się księżyc. Budynek był spory, dwa piętra, stajnia i przybudówka dla służby, drewniana konstrukcja sprawdzała się dobrze, choć na niejednym filarze widniały ślady licznych bójek i gdzieniegdzie zauważyć można było nowe deski umieszczone na miejscu strzaskanych ciosami topora lub miecza…
Szybkie spojrzenie na zgromadzonych pozwoliło mu stwierdzić, że nie będzie się musiał przeciskać… No tak za wstęp trzeba było zapłacić, a niewielu ma na ten cal odłożoną gotówkę… Kilku, zdecydowanie zbyt barwnie odzianych, młodzianów siedziało przy barze i głośno dyskutowało…
- Widocznie wino szybko działa na miejscowych. - Pomyślał zerkając na prawie pełna butelkę na barze. Przeszedł przez salę w kierunku barmana, który niezbyt czystą szmatką gładził wciąż ten sam kubek … - Pewnie taki tik nerwowy, boi się kolejnej bójki i strat – pomyślał.
- Butelkę wina, czerwonego, wytrawnego, tylko nową a nie jakieś wczorajsze zlewki, jak ostatnio. – Rzekł lekko rozdrażniony.
- Się robi prze pana już niosę – odparł barman, szczerząc się w nieszczerym uśmiechu. – To będzie jakoś koło sztuki złota – Rzekł oblizując wargi.
Bard wziął butelkę, kieliszek i rzucił na bar zapłatę odchodząc w kierunku stolika z brzegu sceny. Doskonale wiedział, że w mieście takim jak to właśnie tu będzie najwięcej wolnego miejsca, nie spodziewał się pojawienia tłumu, choć według niego miejscowy muzyk spisywał się, co najmniej nieźle.
Rozsiadł się wygodnie przy stoliku pod ścianą, nieco na lewo mają okno, a jeszcze dalej drzwi. Koncert powinien zacząć się niebawem, był tego pewien. Oparł zawadiacko nogę o krzesło naprzeciw i odchylił się do tyłu jednocześnie wyciągając korek z butelki. Na dno nalał odrobinę wina i skosztował. – Lepsze niż, ostatnio, ale i tak trudno nazwać to winem. – Powiedział do siebie.
Do tawerny zaczęło napływać coraz więcej ludzi, co zdecydowanie go zaskoczyło. – A może nie doceniłem jednak tych ludzi. – Przeleciało mu przez myśl. Nie spodziewał się tak licznej publiczności i powoli zaczął godzić się z myśląc, że przyjdzie mu się dzielić stolikiem zdjął, więc nogi z krzesła naprzeciwko i postawił stopy na podłodze. Właśnie nalewał sobie kolejny kieliszek wina, gdy podeszła do niego młoda para. Dziewczyna była ładna, choć nieco za młoda jak dla niego. Chłopak widać było wyraźnie nie przekroczył jeszcze 20 lat, choć i tak był wyraźnie starszy może nawet o 5 lat.
– Przepraszam możemy się do Pana dosiąść. - Zapytał nieco zlękniony.
A czemuż by nie pomyślał Elbryan.
- siadajcie proszę- odparł i pokazał wolne krzesła.
W tym właśnie momencie na scenie pojawił się artysta. Młody krzykliwie odziany i napięty jak struna.
- To mój brat – z dumą powiedział młodzieniec, który właśnie się dosiadł. Widać było, że jest strasznie zadowolony, iż znalazł miejsce tak blisko sceny. To też zmusiło Elbryana to spojrzenia na salę, była niemalże pełna.
Ludzie tłoczyli się przy barze i wokół filarów podpierali ściany i siadali gdzie tylko było, choć trochę wolnego miejsca… -a to dopiero checa- pomyślał bard i odwrócił się ku scenie, gdzie młody adept sztuki przygotowywał się do występu…
Elbryan wysączył wino i nalał sobie kolejny kieliszek.
W oczach zgromadzonych półelf zauważył złość, zapewne występ powinien się już zacząć dłuższą chwilę temu. Spojrzał ponownie na scenę i dopiero teraz to zauważył, mała złoto harfa błysnęła spod marynarki barda. - Teraz wszystko jasne.- Elbryan wiedział już skąd ten tłum. - Ją otrzymywali tylko najlepsi, ale skąd do diaska on to dostał. Sam przecież od 25 lat staram się o taką samą. To niemożliwe żeby dostał ją tak wcześnie… chyba, że ona nie należy do niego? Tylko, do kogo… Musze się tego dowiedzieć, ale to może po występie…
Pochłonięty rozmyślaniami nie zdołał zauważyć, że na scenie pojawiła się dwójka niezidentyfikowanych osobników odzianych na czarno. Gdy się zorientował młodzieniec był już na wysokości progu a raczej ramienia jednego z zamaskowanych, ale co się stało z publiką… Wszyscy stali jakby nie zauważyli zmiany … Na scenie był ktoś inny, ale widać ich to nie interesowało, stali jakby zahipnotyzowani. Gdy rozbrzmiały pierwsze akordy tłum ożył znów było gwarno, znów lało się piwo i inne trunki. Tylko brat bliźniak siedzący przy stole z Elbryanem dziwnie się rozglądał. Nie potrzebował innego znaku. Półelf wyskoczył z karczmy jakby go goniło wściekłe piskle czerwonego smoka i pognał w kierunku cichnących krzyków porwanego barda, zupełnie nie myśląc o zachowaniu jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa…
Gdy mijał kolejną uliczkę z cienia nagle wyłonił się niewysoki człowiek, kaptur nisko opuszczony na twarz zdradzał jego zamiary. – To teraz piękny chłopczyk wyskoczy z pieniążków – rzekł zamaskowany osobnik niezwykle gardłowym głosem.
- Może innym razem- odparł bard wykonując obrót, gdy odwrócił się mało nie wpadł na wielką pierś osiłka stojącego tuż za nim. – Jak to się stało, że ich nie słyszałem…- pomyślał zaskoczony.
- Powtórzę jeszcze raz, pieniążki proszę- rzekł mężczyzna wychodzący za pleców małego złodzieja.
- Ja też się powtórzę, nie dzisiaj panowie. – Wypowiedział te słowa wykonując piruet wokół osiłka za swoimi plecami. Gdzieś na dachy zabrzęczała zwalniana cięciwa kuszy, bełt przeciął powietrze, jakimś cudem Elbryan wykonał kolejny obrót, a bełt utkwił w połach płaszcza. Nie było czasu na myślenie, pobiegł, więc prosto przed siebie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się za jego plecami.
Księżyc wolno wspinał się po niebie, a on wciąż krążył… - Nie znajdę go dzisiaj, nie ma szans.-Pobiegł, więc w stronę klasztoru gdzie czekał na niego pokój i znośnie wygodne łóżko. Lekko zaniepokoiła go dziwna senność, która od pewnego czasu mu doskwierała.

Ziewnął, pukając w klasztorną bramę. Drzwi otworzył młody mnich i zaprosił barda gestem ręki by wszedł do środka. Nie zwlekając Elbryan poszedł do swego pokoju. Teraz czuł się strasznie zmęczony tak bardzo, że nawet nie zauważył rozcięcia na koszuli i cienkiej smużki krwi po wewnętrznej stronie lewego ramienia. Zasnął nie wiedząc, że miał więcej szczęści niż przypuszczał. Na jego bladą twarz padł promień księżyca, który był właśnie w połowie swojej drogi po nieboskłonie.



Pateshill napisał:
Ksiezyc, choc wyraznie widoczny na niebie poprzedniej nocy, wcale nie wywrozyl dobrej pogody. Jak na zlosc deszcz siapil caly dzien, by wieczorem jeszcze bardziej sie rozchulac. Wąska, pelna kaluz uliczka czlapala przygarbiona postac. Namokniety plaszcz ciazyl mu nieznosnie, a ubranie nieprzyjemnie lepilo sie do ciala. Byl zly. Szczeka pulsowala jeszcze swiezym bolem - karczmarz, choc niepozorny, mial sile w rekach. I oczy dookola glowy.
Noc zapowiadala mu sie niezbyt perspektywicznie. Tak to juz jest z miasteczkami lezacymi blisko granicy, ze raczej nie grzesza goscinnoscia, a w kazdym razie nie dla typow jego pokroju.
-"Byle do rana..." - pomyslal osobnik, glebiej nasuwajac kaptur na oczy. Pewnie dlatego nie zauwazyl nadchodzacej z naprzeciwka postaci.
-Przepraszam! - zabrzmial uprzejmnie glos. Zbyt uprzejmie, w waskich, zalanych deszczem uliczkach nieczesto sie cos takiego slyszy. Pateshill, bo pod takim mianem znano go w tych stronach, stanal jak wryty. Lekko uniesionym oczom ukazaly sie eleganckie buty, nieelegancko ubrudzone w blocie, i skrawek ni to plaszcza, ni to sukni. Widocznie niebiosa litowaly sie nad nim zsylajac na koniec tego koszmarnego dnia kogos, komu mozna obic twarz. I zabrac buty.
-Przepraszam - uslyszal ponownie, tym razem znacznie blizej.
-Alez prosze! - blyskawicznym ruchem odrzucil kaptur z glowy wznoszac jednoczesnie pięść do ciosu. Moze to znuzenie, a moze po prostu zlosc, w kazdym badz razie dopiero wtedy zauwazyl charakterystycznie rzezbiona laske w reku wlasciciela modnych butow. Pięść, choc wyrzucona bardzo dynamicznie, z kazda chwila zwalniala, by wreszcie zatrzymac sie w pol drogi. Jednoczesnie kolana ugiely sie pod nim i bardzo niefortunnie, bo twarza do ziemi, wpadl w bloto ulicy. Tuz przed czubkami fantazyjnie zakreconego obuwia.
-O Najswietsza z Boginii! - zakrzyknal niefortunnie spotkany przechodzien zabawnie przeciagajac ostatnia sylabe - O Boginii! Przebacz mi moj wystepek, bom we wlasn...
-Chedoz sie! Chedoz sie wraz z twa pieprzona boginija! - przerwal Pateshill odzyskujac powoli czucie. Wiedzial ze popelnia blad. Obcas elegackiego buta spadl mu na skron odbierajac czucie na nieco dluzszy czas.
------------
Gdy wreszcie otworzyl oczy jego ubranie bylo juz prawie suche. Ich oczom ukazal sie nieco ciasny, ale wzglednie przytulny loszek. W jednym kacie dostrzegl dzban z woda, tuz obok kawalek chleba i jakies warzywa. Sam lezal na stercie wcale nie takiej starej slomy, przez waskie okienko wdzieraly sie promienie wysoko stojacego juz slonca.
-"O niczym lepszym nie moglem nawet marzyc na te noc" - pomyslal rezolutnie, po czym zabral sie za skromny, ale nadzwyczaj smaczny posilek. Nastepnie zagrzebal sie w slomie i postanowil skorzystac z okazji, by sie porzadnie wyspac. Tak jakby wiedzial, ze juz niedlugo moga byc z tym problemy...



yenefer napisał:
Nie było łatwo. Jako jedyna dziewczyna musiała ciągle udowadniać swoją przydatność, a jednak uważała ich, powiedzmy za rodzinę.
Lathera przyłączyła się do grupy złodziei zaraz po ucieczce z domu. Znała jednego z nich Ursuna, w poprzednim życiu, był synem jej służącego. Przekonała chłopaka z łatwością, aby przedstawił ją reszcie. Teraz wystarczyło niepostrzeżenie zabrać bogatej damie sakiewkę, czyli standard. Jeszcze w domu wykradała ojcu pieniądze. W pięcioro pracowali dla Bulby, on wybierał ofiary, a oni oddawali ¼ łupu, jeden najcenniejszy przedmiot. W zamian nikt nie wchodził im w drogę.
Tylko raz Akeona- przywódcę grupy skusił zdobiony sztylet. W zamian Bulba otrzymał złoty kielich. To wystarczyło aby go rozwścieczyć, nie stracił wiele jednak fakt, że go oszukano przesadził sprawę. Na Lathere i jej towarzyszów wydano wyrok- śmierć.
Przyszedł o wschodzie słońca do ich obozowiska na leśnej polanie. Nim dobyli broni powalił już dwóch, na oczach pozostałych konali w kałuży krwi. Ursus podbiegł do mężczyzny z kszykiem na ustach. W oczach miał obłęd, a w dłoni obnażony miecz. Na zabójcy nie zrobiło to większego wrażenia, ciął chłopaka na odlew przez twarz. Lathera i Akeon obeszli przybysza. Chłopak zaatakował pierwszy i zginął natychmiast. Złodziejka zdążyła odskoczyć i….. potknęła się o korzeń. Czuła zbliżającą się śmierć, to sługa ognia przyszedł po jej duszę, żaden człowiek nie mógł poruszać się tak szybko. Mężczyzna pochylił się nad nią.
- Jesteś dziewczyną- powiedział ze zdumieniem.- Nikt o tobie nie wspominał.
Podszedł do trupów i obszukał ich kieszenie i po chwili wyciągną zdobiony sztylet.
Na ten widok Lathera odzyskała głos.
- Przysłał cię ten spaślak Bulba?- spytała.
-Nie zdradzam tożsamości zleceniodawców- odparł.
- Nie obchodzi mnie jak masz na imię- krzyknęła.- Zabiłeś moich przyjaciół!
Rzuciła się na mężczyznę jednocześnie wyjmując sztylet. Odepchnął ją z łatwością.
-Więc zabij mnie!
- Nie mam w zwyczaju pozbawiać życia kobiet i dzieci- powiedział.- Nie wiem do kogo cię zaliczyć.
- Ty byś nawet nie zaliczył rozkraczone dziewki! No dalej stawaj do walki!
-Jeśli nie masz nic do powiedzenia zamilknij smarkulo.
Odwrócił się i podszedł do konia. Po chwili namysłu dziewczyna postąpiła tak samo. W jej głowie rodził się plan, a ten zabójca może się przydać.



Thanatos napisał:
- To wszystkie dokumenty które chciałeś - powiedział mężczyzna pochylając się nad biurkiem, kładąc na nim kilka zwojów. - Nie było łatwo się do nich dostac wiesz?
- Spisałeś się lepiej niż zwykle - odezwał się siwowłosy starzec siedzący za biurkiem. - Naprawdę Mytois - jesteś najlepszy.
- To co mistrzu? Może jakaś mała premia?
- Zgoda - odparł mędrzec patrząc swemu rozmówcy prosto w oczy.
- Chwila... Zgadzasz się tak od razu? - cień zdziwienia malował się na jego twarzy. - Coś mi tu nie pasuje. Gdzie jest haczyk?
- Jaki haczyk? Za młody jesteś żeby zrozumieć wszystkie decyzje Naszej Pani.
- Więc moja premia to też jej decyzja? Nie myślałem że Ona też martwi się o moje wynagrodzenie - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Tak. Powiedzmy że tak. Dokładne informacje otrzymasz jutro zrana.
- No nie Faheb... Pogrywasz ze mną czy jak? Dopiero wróciłem z...
- Mytois! - przerwał mu starzec. - Przypominam ci że zwracasz się do członka Rady Zakonu!
- Przestań z tym oficjalizmem. Zawsze taki jesteś jak brak Ci argumentów! Co tym razem? Kolejna księżniczka do uratowania? Baron spodziewa się bękarta i trzeba odnaleźć tatusia? Kolejne wcielenie Bogini zstąpiło na ziemie, pod postacią śniegu? A może potrzeba ci nowych dziewcząt... no... Dawaj Fah... Nie takie rzeczy już dla Ciebie robiłem - uśmiechnął się najładniej jak umiał.
- Przestań... Nie śmiej się przy mnie. Ciarki mnie przechodzą na sam widok - odwrócił wzrok, by spojrzeć na wstające zza gór słońce.
- No... więc w czym problem? Wal śmiało.
Siwowłosy mężczyzna wstał i powoli podszedł do regału zajmującego całą ścianę pomieszczenia. Wyjął z niego jedną rolkę pergaminu i podrzucił swemu rozmówcy.
- Tu masz wszystkie informacje na temat tej sprawy - powiedział Faheb wracając na swe miejsce za biurkiem. - Przeczytasz je jak będziesz miał chwilę.
Mytois wciąż z niedowierzaniem spoglądał na zwój który przed chwilą złapał w locie. Z uwagą śledził jak linie wosku układają się w siódmą pieczęć. Najwyższy stopień tajemnicy. Niewielu posłańców kiedykolwiek widziało ją nawet na obrazkach. On już ją widział. Znał jej widok za dobrze. Drugi raz w jego długim życiu dostał zadanie wyznaczone mu przez samą Panią Lodu. Wpatrywał się w pergamin chcąc go przejrzeć lub spalić wzrokiem - na pewno jedno bądź drugie.
- Więc Shiva znów postawiła na mnie... - powiedział cicho. - A co na to Rada?
- No wiesz... Nie byli specjalnie zadowoleni, zwłaszcza Janet, ale przy decyzji samej Pani, nie mógł się otwarcie sprzeciwić jak robił to wcześniej. Pozostali też nie byli zadowoleni, ale po dłuższej rozmowie i tak nie prowadzącej donikąd postanowiliśmy jak zawsze posłuchać jej głosu.
- Nie wiem czy chce znów się w to pakować. Nie wiem czy chce się z tym mierzyć. -Mędrzec obserwował go, z uwagą wysłuchując słów za które ktoś inny zostałby bez dwóch zdań ukarany. - Nie wiem czy Pani nie pomyliła się wybierając mnie... Nie wiem czy to ma sens. Ale chyab nie musi - Mytois odwrócił się w stronę drzwi zatykając zwój za pas - Jak wszystko... Tylko tym razem jeśli cos się nie uda, nie wstawiaj się za mną.
- Tego nie mogę ci obiecać - rzekł starzec uśmiechając się lekko. - Ona wie co robi. Zaufaj jej. Ale nim wyjdziesz... Chce ci jeszcze kogoś przedstawić.
W Milczeniu opuścili niewielki dom stojący pośrodku jeziora, podtrzymywany przez drewniane pale, wbite na środku oczka. Ruszyli pewnie i zgrabnie po jedynej ścieżce prowadzącej poza akwen. Była nią cieńka, drewniana kładka zawieszona trzydzieści stóp nad lustrem wody. Szerokość jej sięgała może połowy stopy dorosłego człowieka. Kilkadziesiąt sekund później byli już na lądzie. Przez ogród pełen egzotycznych kwiatów i drzewek prowadziła wyłożona białym marmurem ścieżka. W końcu dotarli do niewielkiej budowli, w jednym z rogów ogodu.
- Chyba nie chcesz żebym bawił się w kata? - powiedział z dezaprobatą czarnowłosy mnich. - Ona zakazała nam tego chyab jakieś trzydzieści tat temu, czyż nie? Czy to aż tak poważna sprawa?
- Zamilcz na razie. Dowiesz sie wszystkiego na miejscu.
Weszli do korytarza pełnego ciasno ustawionych, jedne przy drugich, okutych żelazem drzwi. Faheb otworzył jedne z nich. Na słomianym posłaniu w niewielkim pomieszczeniu, zauważył zagrzebanego w sienniku człowieka. Wymienili spojrzenia i kolejny raz popatrzyli na postać która ubiegłej nocy została ich gościem.



Alhanthalas napisał:
Gdy otworzył oczy słońce było już niemal w połowie drogi, czyżby spał tylko parę godzin? Ale teraz pokój wydawał się znacznie większy niż ten, w którym zasypiał. Co gorsza w pokoju nie był sam, w rogu tuż przy drzwiach stali 3 mnisi, rozmawiali bardzo cicho, ale dzięki domieszce elfiej krwi słyszał ich dobrze, może nawet lepiej niż oni sami siebie…
Z tego, co mówili wyraźnie wynikało, że ktoś go otruł, ale jak… kiedy…
Dopiero teraz poczuł palący ból w lewym ramieniu…
- Czyli jednak trafił – stwierdził i spróbował się podnieść. O dziwo nie miał z tym problemów.
- A niech mnie, znają się na rzeczy – pomyślał i podziękował Lodowej Pani za to jak wiele wymagała od swych mnichów. A miał za co dziękować, gdyby nie oni i ich zdolności medyczne, niewykluczone, że nie byłby w stanie nawet oczu podnieść. Cały dzień i całą następną noc wlewali w niego specyfiki z paskudztw o jakich się nie śniło filozofom.
Mnisi, tak mocno zajęci rozmową, nie zauważyli nawet kiedy się obudził i podniósł.
Spokojnie rozejrzał się po pokoju. Był bardzo jasny, co było zasługą wielkich okien sięgających od podłogi po sam sufit. Biało – niebieskie ściany dodatkowo dodawały światła w i bez tego jasnym pokoju. Łóżko na którym leżał było zdecydowanie większe od tego na którym zasypiał, nie wspominając już, że zdecydowanie wygodniejsze, zwykły słomiany siennik zastępował tu materac, sam nie wiedział jak wykonany, w każdym bądź razie bardzo wygody. Leżał pod grubą puchową kołdrą, kolorystycznie pościel niemal była identyczna co pokój w którym się znajdował. Z resztą ciężko się dziwić skoro znajdował się w Zakonie Lodowej Pani.
- Ależ jestem spostrzegawczy – pomyślał z zażenowaniem.
Przy łóżku stał stolik na nim kubek i dzbanek. Bard sięgnął do niego i nalał sobie, wody bo czegóż by innego.
Zza uchylonego okna dobiegał świergot ptaków i piękny wręcz przytłaczający zapach kwiatów.
- Na razie nie powinieneś się ruszać zbyt wiele, trucizna wciąż krąży w twoich żyłach – powiedział starszy mnich, który właśnie wszedł do pokoju, niosąc na tacy świeże bandaże i zapewne medykamenty, które podawali mu cały niemal czas.
Gdy mnich zbliżył się do łóżka bard poczuł straszną woń lekarstw.
- Dobrze że nie czułem tego zapachu gdy spałem – powiedział uśmiechając się do siwowłosego mnicha – ile godzin nie otwierałem oczu?
- Godzin jakieś 10, ale w przypadku tej trucizny to dobrze, że w ogóle żyjesz – odparł śmiertelnie poważnie starszy człowiek.
- No to teraz zabiłeś mi klina, nie sądziłem że aż tak ze mną było źle, prawdę mówiąc nawet nie zauważyłem że mnie trafili, ale szczęście zawsze było po mojej stronie – uśmiechnął się smutno
- Teraz doprawdy miałeś go wiele, a teraz masz, wypij to, wiem że zapach nie jest przyjemny ale dzięki temu żyjesz, więc do dna – uśmiechnął się mnich, widać tortury jakie musiał przeżyć bard sprawiały mu nieopisaną wręcz radość.
- Gdzie jestem właściwie, bo zdążyłem już zauważyć że zmieniliście mój pokój – radośnie odparł Elbryan, umierając na myśl o strasznym smaku lekarstwa.
- To część gdzie przebywają ciężko chorzy w najbardziej oddalonej części kompleksu, jesteś tu na razie jedynym gościem, ale mam nadzieję że podoba ci się tutaj nie mniej niż w poprzednim lokum – mnich uśmiechnął się radośnie widząc jaki efekt wywiera lekarstwo
- Tak tu jest znacznie przyjemniej – powiedział sennie bard.
- Połóż się lepiej, gdy śpisz lek działa efektywniej.
Elbryan osunął się na poduszkę przymknął oczy. Do snu ukołysał go śpiew ptaków i szum pobliskiego lasu.
Zasnął.


i po tym w sumie zainteresowanie opowiadaniem umarło... mam nadzieje, że nam lepiej pójdzie Smile
Czekam na deklaracje pozostałych Dworzan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idesia
Wróżka Snów


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...ze snu...

PostWysłany: Śro 21:34, 31 Paź 2007    Temat postu:

I to byłby dobry pomysł, żeby tytuł wymyślać na początku - wtedy wiadomo by było, kiedy skończyć... To są takie "24 godziny z życia zakonnika".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:52, 31 Paź 2007    Temat postu:

wiesz.. plany były na poszukiwania wcielenia bogini Lodu która upodobala sobie cialo Yenefer.. ale fabula umarla nim sie watek wyklarowal.. no ale mam nadzieje ze damy rade zrobic cos ciekawego.
Czekam na deklaracje pozostałych czy pisza sie na to czy tez nie, bo milczenie nie daje żadnej odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erohoz
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Dworu

PostWysłany: Śro 22:02, 31 Paź 2007    Temat postu:

mi to wszystko jedno nie mam talentu pisarskiego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 0:27, 01 Lis 2007    Temat postu:

wiesz... nie chodzi tutaj o to by kolejną epopeje narodową napisać, a właśnie by szkolić swe umiejętności. W tym celu i dla zabawy proponuje to zacząć.
Liczą się chęci, a jeśli je masz to i umiejętności dość znajdziesz by poradzić sobie. Cóż więcsądzisz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vexis
Agresja


Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 1:09, 01 Lis 2007    Temat postu:

Cóż, i ja nie mam zbytniego talentu jeśli chodzi o pisanie. Ale jak powiedziałeś - kieruje wzrok na Fiannra - ma to być zabawa połączona z rozwijaniem możliwości. Przekonałeś mnie, jeśli tylko 'akcja ruszy' postaram się włożyć w to część siebie. Na tyle na ile potrafię, oczywiście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Idesia
Wróżka Snów


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...ze snu...

PostWysłany: Czw 9:36, 01 Lis 2007    Temat postu:

Nie piszcie, że "nie macie talentu", jakoś się na ten serwer dostaliście w końcu, jak mniemam, nie dzięki opowiadaniu napisanemu przez starszą siostrę/kuzyna/babcię itp. Wystarczy tyle, żeby się umieć posługiwać słowem i mieć odrobinę wyobraźni. Czytać lubicie - to i pisać umiecie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Veryne
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:47, 01 Lis 2007    Temat postu:

To kto zaczyna? - uniosła kąciki ust

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:25, 01 Lis 2007    Temat postu:

Cóż.. na razie wszyscy którzy widnieją w sali Członków Dworu zgłosili swe chęci [najbardziej enigmatyczna jest wypowiedź Erohoza, ale myślę, że się skusi] więc pozostały ostatnie dwa kroki.
1. Przepatrzcie opisy jakie zamieściliście TUTAJ i sprawdźcie czy dostępne tam informacje wystarczająco i wyczerpująco dokładne by zacząć na ich podstawie kreślić swoje przygody w opowiadaniu. Gdy już będziecie z nich zadowoleni zamieśćcie je tutaj na znak tego, że jesteście gotowi.

2. Wytyczenie biegu fabuły i wyznaczenie wątku przewodniego dla opowiadania. Postaram się nad tym pomyśleć, lecz i Wam to proponuje. Nim rozpoczniemy naszą podróż najlepiej skonsultować ewentualne tematy i wybrać najciekawszy.

Pani Veryne... zastanawia mnie jedna rzecz... czy dalej jesteś opiekunem Dworu? Gdyż takie miano tutaj posiadasz. Pomimo tego jednak, że obecnie w Braterstwa barwach przebywasz, z chęcią Cię przyjmiemy do powieści, gdyż Twe zasługi jako Założyciela są nieocenione. Jednak Herbem Twym Braterstwo teraz czyż nie? Odpowiedz proszę Pani.


przeredagowałem już Fiannra historię tak by czytając opowiadanie miało się jego obraz przed oczami. Jestem zatem gotów do powieści zasiąścia. Czekam na Wasze historie. O Fabule pomyślimy gdy wszyscy już wstawią tutaj profile postaci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fiannr dnia Czw 9:27, 08 Lis 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:56, 03 Lis 2007    Temat postu:

cóż... na razie więc czekamy jeszcze na Veryne i Erohoza. teraz tak. Na początku będziemy pewnie startować ze Dworu i albo gdzieś w nim rozgrywać początek, lub możei więcej.Mam w związku z tym prośbę. Czy jest dokładnie podane gdzie stoi Dwór? [pytanie do Ero i Veryne]. Tak, żeby to jakoś w realiach umiejscowić.
I kolejna prośba: zarysujcie wątek przewodni który przyświecałby naszej Legendzie/przygodzie. Chodzi o cel odległy na tyle by na początku nawet o nim nie wiedzieć, jeśli wiecie co mam na myśli. Jeśli więc macie coś ciekawego, co może być motorem napędowym naszego opowiadania napiszcie tutaj.
Czekam na pomysły i opisy Erohoza i Veryne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olstigat Strona Główna -> Biblioteka Archiwaliów / Komnata Dzienna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin