Forum Olstigat Strona Główna

Ankalimun - odszedł
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olstigat Strona Główna -> Sala Rekrutów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ankalimun
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:33, 21 Kwi 2008    Temat postu: Ankalimun - odszedł

Poranek... Czyż nie trudno o widok piękniejszy od wschodzącego słońca, które majestatycznie wznosi się nad horyzontem, podczas gdy wszelakie ciemności pierzchają przed jego blaskiem? Poranek zawsze zwiastuje nowy dzień, początek czegoś, podobnie było i tym razem.

Słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, jednak jasność na wschodzie jednoznacznie zapewniała, iż wkrótce się to stanie. Szaro-niebieski półmrok spowijał świat, lecz można już było bez problemów dostrzec większość kształtów. Niebo było krystalicznie czyste, a ziemia mokra po nocnej burzy, która obficie ją zrosiła. Panował chłód, potęgowany jeszcze bardziej przez wilgotny, niosący orzeźwiającą bryzę wiatr.

W takiej to właśnie porze, na gościńcu prowadzącym do bram dworu, pojawiła się postać wędrowca. Poruszał się z pewną, ledwie dostrzegalną gracją i lekkością, pomimo iż wyraźnie było widać, że jest zmęczony. Cała jego sylwetka opatulona była w mokry, gruby, szary płaszcz, ciężkim kapturem zasłaniający oblicze przybysza. W prawej ręce trzymał jakiś prosty, drewniany kostur, bardziej wyglądający na zwykły, niedbale wykonany kij, niż laskę jakiegoś maga.

Wędrowiec podszedł do zamkniętej bramy i przystanął w zamyśleniu, bo czy wypada o tak wczesnej porze mieszkańców niepokoić? W końcu nie jest ani ważną osobistością, ani nawet ważnym posłańcem osobistości jakiejś. Z drugiej jednak strony, stanie tu kilka godzin, bynajmniej nie uśmiechało mu się, chodź przypuszczał, że i tak przyjdzie mu poczekać. Co więc robić? Zawołać? Wydzierać się jak prostak z pobliskiej wsi? Nie, trzeba ogłosić swe przybycie inaczej. Po chwili namysłu wziął niespodziewany zamach i uderzył trzykroć kosturem, w trzy różne punkty bramy. Ciszę przerwały trzy przenikliwe, głośne, metalowe brzęki, a każdy z nich, niosąc nieco inny ton, odbijał się echem między zabudowaniami dworu. Kiedy ten wątpliwego piękna koncert wreszcie ustał, przybysz umieścił kostur przed sobą, chwycił go wysoko obydwoma dłońmi i oparł na rękach spuszczoną głowę. Wokół znowu zapanowała cisza, a postać stanęła w bezruchu oczekując na odpowiedź. Dało się słyszeć jedynie ciche wycie wiatru, który trząsł lekko odzieniem wędrowca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cedrik
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Pon 17:49, 21 Kwi 2008    Temat postu:

<człek stojący przy bramie w niewielkiej odległości od siebie pogodny śmiech i ciche kroki dosłyszał>
- Drogi Panie nie wal w bramę o tej porze, ja jak pierwszy raz tu zawitałem ten sam błąd popełniłem <uśmiechną się do siebie poczym raz jeszcze głośno śmiechem wybuchną> zapewne zaraz wyjdzie pewien Pan co to wyczulony słuch ma i powie Ci parę słów o poprawnych godzinach odwiedzin. <podrapał za uchem wilczyce stojącą obok jego nogi poczym na wstające słońce swój wzrok skierował> No porę to my jeszcze dość wczesną mamy... Cedrik jestem <lekko się skłonił bacznie przybysza obserwując> właśnie co do Dworu wracam w Adenach byliśmy <raz jeszcze wilczyce pogłaskał> a Ciebie Panie co tu sprowadza?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ankalimun
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:08, 21 Kwi 2008    Temat postu:

Przybysz podniósł głowę i zwrócił ją ku mężczyźnie, jednak ze względu na chłód, nie zdjął kaptura. Krótką chwile milczał, przyglądając się, z kim ma do czynienia, po czym odrzekł spokojnym, pozbawionym emocji głosem.

Prawda, przychodzenie o tej porze do grzeczności bynajmniej nie należy, daleka jednak droga za mną, a pewien biesiadnik z tawerny, który mi ją wskazał, dość kiepsko określił, ile przyjdzie mi przebyć, wynikiem czego, jestem zbyt wcześnie. Z chęcią poczekałbym, aż słońce wzniesie się wysoko, jeno pogoda trochę takiemu czekaniu nie sprzyja, a nuż tu się jeszcze okaże, że jakiś ranny skowronek już nie śpi i otworzy odrzwia zmarzniętemu wędrowcowi.

Tu zamilknął, jakby próbując sobie przypomnieć, co jeszcze do niego człowiek mówił, poczym odrzekł nieco żywszym tonem.

Miło waćpana poznać, mnie z kolei zwą Ankalimun. Przez pewien okres czasu nie było mnie na adeńskich ziemiach, teraz jednak wróciłem i szukam spokojnego miejsca, gdzie mógłbym ostać. Wśród różnych plotek, jakie zwykle w tawernach snują, dosłyszałem, że bractwo wasze przyjmuje pod swój dach każdego, kto potrafi się czymś pomocnym wykazać. Jeślim się pomylił, czym prędzej odejdę, nim Pan Dworu w gniewie napuści na mnie stadko wilków, w odpędzaniu przybłędów wyszkolone.

Ostatnie zdanie wypowiadał z lekkim rozbawieniem w głosie, co wskazywało, iż wierzył, że zostanie wpuszczony. Odwrócił głowę w kierunku zabudowań i przypatrywał się im w ciszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Galanthir
Pierwszy Miecz


Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:34, 21 Kwi 2008    Temat postu:

Nagle brama uchyliła się lekko, a z wnętrza wyjrzał powoli człowiek. Rozczochrana ruda czupryna i zaspane oczy mogły wskazywac, że wstał dopiero. Najpierw zauważył przybysza, którego przywitał tylko skinieniem głowy. Miał zamiar się odezwac, ale kiedy otworzył usta, udało mu się tylko ziewnąc przeciągle. Zanim podjął kolejną próbę przeciągnął się, przetarł oczy, podrapał po głowie, a w między czasie zauważył Cedrika.
- Ehh, dzień dobry.
Powiedział w końcu. I wzrok na Cedrika skierował.
- Nie musieliście tak walić, przecież mogłeś wejść ze swoim kolegą bez stawiania na nogi... mnie.
Znów, nie mogąc się powstrzymać, ziewnął, jednak zaraz później zwrócił się do nieznanej mu postaci.
- Wybacz, Galanthir jestem.
Wyciągnął otwartą dłoń przed siebie.
- Rozumiem że wy tu razem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ankalimun
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:26, 22 Kwi 2008    Temat postu:

Przybysz lekko podirytował się, ponieważ zaledwie chwila minęła, a znów musiał tłumaczyć się z celu swojej podróży, jednak ze względu na okoliczności, postanowił zachować to dla siebie. Westchnął lekko i powiedział równie spokojnym, jak poprzednio głosem.

Ankalimun mnie zwą, a tego tu pana poznałem dopiero przed chwilą i nie przybywamy razem. Wieść niesie, że w swe szeregi przyjmujecie chętnych, więc postanowiłem spróbować mych sił.

Chciał zapytać, czy mógłby zostać wpuszczony, jednak ugryzł się w język i postanowił poczekać, aż go ktoś do środka zaprosi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Galanthir
Pierwszy Miecz


Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:34, 22 Kwi 2008    Temat postu:

- Ah tak, w takim razie zapraszam.
Otworzył drzwi szerzej, tak aby wszyscy mogli wejść bez większego problemu. Kiedy już nikt na zewnątrz nie pozostał, zatrzasnął je i zwrócił się do przybysza.
- Proszę za mną, przejdźmy do komnaty rekrutacyjnej.
Chodź jego wygląd na to nie wskazywał, zaczął już myśleć nieco trzeźwiej. Idąc wzdłuż korytarzy, stwierdził z westchnieniem.
- Ehh, tak się złożyło, że wszyscy w rozjazdach teraz jakby.
Dalej kontynuował jakby do siebie.
- Larin i Vrisa popłynęli, Elineza zajęta jakimś projektem ważnym, hmmm, ale Erohoz gdzieś powinien tu być.
Nagle obrócił się i z lekkim uśmiechem dodał.
- To chyba ze mną sobie porozmawiasz.
Mówiąc to wskazał ruchem dłoni na wejście sali, do której właśnie dotarli.
- Wejdź i usiądź sobie wygodnie. Ty też Cedriku.
Dodał zwracając wzrok na człowieka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erohoz
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Dworu

PostWysłany: Wto 21:59, 22 Kwi 2008    Temat postu:

Słońce wzeszło nad lasami otaczającymi Olstigat. W stronę Dworu zbliżała się postać w czarnym płaszczu. Był to Elf. Twarz miał zasłoniętą czarną chustą na której były wyhaftowane litery w bardzo starym i już zapomnianym języku. Spod kaptura zwisały długie białe włosy częściowo zasłaniające chustę. Zbliżał sie do budynku od jego tylnej strony. Szedł powolnym, równym krokiem. Na plecach niósł miecz cudów, zaś w ręce trzymała zniszczoną księgę. Wszedł tylnymi drzwiami do Dworu. Usłyszawszy głos z komnaty rekrutów ściągnął z twarzy chustę spod której ukazała sie twarz. Stanął na chwilę a po jej upłynięciu schował księgę w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Ściągnął kaptur i udał się w stronę sali rekrutów. Wszedł do niej i zobaczył cztery postacie stanął niedaleko drzwi i powiedział.
- Witajcie... Co tam słychać we Dworze Galanthirze?
Po czym ściganą miecz i oparł go o ścianę. Podszedł do stołu nalał trochę wina,na nim stojącego, do kielicha na nim stojącego. W końcu usiadł na jednym z krzeseł i rozpiął płaszcz. Popatrzył sie na zgromadzonych w sali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Galanthir
Pierwszy Miecz


Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:19, 22 Kwi 2008    Temat postu:

Kiedy dostrzegł elfa, uśmiech pojawił się na jego twarzy. Skłonił sie nisko po czym rzekł.
- Witaj Erohozie. Dobrze, że jesteś. Jak widzisz nowych kandydatów do wstąpienia w nasze szeregi mamy.
Wskazał ruchem ręki nowo przybyłych do dworu, po czym zwrócił się do nich.
- To jest Erohoz, opiekun dworu. Jest naszym zwierzchnikiem więc podejmuje najważniejsze decyzje. Najlepiej do niego skierujcie teraz swoje prośby i interesy, myślę, że razem możemy podjąć jakąś decyzję.
Ponownie się uśmiechnął po czym usiadł na jednym z wolnych krzeseł i zaczął uważnie się przyglądać rozwojowi sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ankalimun
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:32, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Kiedy tylko znaleźli się we wnętrzu, nastrój przybysza znacznie się poprawił. Z zadowoleniem zrzucił z siebie mokry płaszcz i położył go na pobliskim krześle, opierając również o nie swą laskę, podczas gdy sam usiadł na innym obok. Słońce zdążyło już wzejść, a wpadające przez okno promienie słońca, oświetlały postać nowo przybyłego. Okazał się być elfem. Jego długie, srebrne włosy, opadały swobodnie na ramiona, błyszcząc lekko w promieniach słońca. Mimo wszystko, nie były to już włosy tak piękne i tak pełne blasku, jak te, które można dostrzec u młodych elfów. Podobnie miała się sprawa z jego twarzą, która chodź nie posiadała żadnych skaz, wydawała się mieć jakiś blady, ponury odcień, zresztą tak jak i jego oczy. Widać było, iż przybysz już niejedno przeszedł, chodź jeszcze pewnie wiele przed nim zostało. Szybkimi ruchami oczu rozejrzał się po całej sali, jakby chcąc się upewnić, czy aby nic ważnego nie umknęło jego uwadze, po czym zniżając na chwilę lekko głowę, zwrócił się do elfa, którego jako opiekuna dworu mu przedstawiono.

Miło Cię Panie poznać i po długiej podróży, móc dać wreszcie wytchnienia nogom w Twych progach. Zwą mnie Ankalimun... Po prostu Ankalimun, bez żadnych tytułów wyszukanych. Co mogę o sobie powiedzieć? Mimo, że widziałem już niejedno, bardem nie jestem i żadnej z tych przygód, pięknie i ciekawie opisać nie potrafię, chociaż pewnie niejedna z nich i tak sama w sobie godna specjalnej uwagi nie jest, albo też tak mi niektóre z nich spowszedniały, iż tak je postrzegam... Może zacznę od początku.

Nie pamiętam gdzie się urodziłem, ani kim byli moi rodzice, wiem tylko, że jako dziecko zostałem znaleziony i przygarnięty przez mnichów. Ich klasztor mieści się daleko na zachodzie, na samotnej wyspie, której adeńscy kartografowie zwykli ze względu na odległość i małe znaczenie na mapach nie zaznaczać, o ile wogóle o jej istnieniu wiedzą. Oczywiście ma to dobrą stronę, bo zakon dba o swe tajemnice i nie bez powodu mieści się w takim odosobnieniu.
Dorastając tam, odkryłem w sobie talent do posługiwania się magią i chodź mnisi do rasowych magów nie należą, wiedzą o magii wystarczająco wiele, by młodego nowicjusza w podstawowe arkana wprowadzić.
Mimo, iż nauczyłem się od nich niejednego, czułem że nie pasuję tam, a nieznany świat, o którym dane mi było tylko na naukach słyszeć, tudzież w manuskryptach czytać, wydawał się wręcz zapraszać bym go odkrył. Co ciekawe, mnisi w swej mądrości nie powstrzymywali mnie przed tym, nawet jeden mi rzekł, iż spodziewał się tego od dłuższego czasu.
Chociaż nigdy się formalnie pełnoprawnym członkiem zakonu nie stałem, złożyłem ślubowanie, że będę podstawowych nauk zakonu przestrzegał. Pierwsza z nich mówi, że ważny jest jednakowy szacunek do wszystkich bogów, ponieważ tylko ich wspólna władza zapewnia równowagę. Nie trzeba ich wychwalać padając na twarz w świątyniach, ale nie można też ignorować ich istnienia, albo co gorsza pomiatać ich imionami. Druga zasada tyczy się szacunku do życia pięciu dominujących ras tego świata, jakimi są ludzie, elfowie obydwu kolorów skóry, orkowie krwi czystej oraz krasnoludy. I znowu, nie muszę nikogo tu kochać, jednak nie wolno mi żadnemu przedstawicielowi tych ras śmierci bezpośrednio zadać, tudzież na tyle ciężkiej rany, aby mogła go powalić na ziemię. Mimo, że moja stopa postała na niejednym przesiąkniętym krwią polu bitwy, aż do dnia dzisiejszego tej przysięgi dochowałem i łamać jej nie zamierzam. Oczywiście, wszelakie bestie czy inne istoty, nawet anielskie, mogę uśmiercić, jeśli taka konieczność nastąpi.
Po przybyciu na kontynent, udałem się do najbliższej elfickiej osady i tam zacząłem dopiero naprawdę poznawać świat, który tak ujrzeć pragnąłem. Jak wiadomo, pomimo swego piękna, jest również groźny, a proste magiczne sztuczki, które nadawały się świetnie do odstraszania goblinów czy wilków, przestawały być użyteczne w starciach z groźniejszymi stworzeniami. Pierwej chciałem zostać magiem, gdyż zawsze uznawałem wyższość wykreowania świetlistego, magicznego tworu, a potem ciśnięcia go we wroga, miast barbarzyńskiego okładania przeciwnika toporem.
Nieraz jednak słyszałem w tawernach wieści, że świat pilnie potrzebuje kapłanów, którzy nie siedzieliby tylko w świątyniach, skrzętnie zajmując się zbieraniem datków, ale stawali do bitwy u boku wojowników, wykorzystując swe zdolności do niesienia pomocy sojusznikom i godzenia klątwami we wrogów. Jako, że wiedziałem o bogach to i owo, a podróżując ze zbrojnymi miałem okazję zwiedzić sporo świata, przyjąłem się na nauki do świątyni i rozpocząłem mą kapłańską ścieżkę.
Od tamtego czasu, moje życie przybrało nowy kształt, który właściwie utrzymuje się nadal. Polowania, wyprawy mające na celu usiec co potężniejsze poczwary, które zagrażały miastom, bądź cennych rzeczy strzegły, poszukiwania wiedzy, ba wojny też się trafiły nieraz i zdarzyło mi się nawet parę razy w walkach o zamki udział brać, czy to po jednej, czy po drugiej stronie murów. We wszystkim tym miałem w jakimś niewielkim stopniu udział.
W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że prócz mej kapłańskiej ścieżki, mógłbym zająć się jeszcze czymś innym, co by urozmaicić swój żywot. Zawsze intrygowała mnie obecność śmierci oraz bezpośrednio związanej z nią mrocznej magii, która chodź potępiana przez inkwizytorów, była dość powszechnym narzędziem wszędzie, gdzie dane mi się było udać. Ponieważ jako kapłan, chcąc niechcąc ją zwalczałem, czy to za pomocą magii niszczącej mroczne sługi, czy to za pomocą ochronnych błogosławieństw, czy nawet za pomocą przywracania sił do życia tym, po których śmierć wyciągała kościane palce, nie mogłem poznać jej istoty ograniczając się tylko do tego, pomimo, że często z nią się stykałem. Czy mroczna magia jest jednoznacznie zła, czy jest tylko zwykłym narzędziem w rękach maga, danym na przez bogów? Jakie są dokładnie różnice między przywróceniem martwego do życia, a przemianą jego ciała w nieumarłego? Te i inne pytania kotłowały się w mojej głowie, nie dając mi spokoju. W końcu, zgonie ze starymi naukami zakonu, mówiącymi o równowadze wszystkiego na tym świecie, postanowiłem na własną rękę badać mroczną magię, łącząc w ten sposób i balansując dwie całkowicie przeciwne sobie siły. O ile w pierwszej chwili to było wciągające, z czasem stało się powszednią rzeczą i nie wpłynęło znacząco na moje życie. Mimo wszystko nie żałuję, ponieważ dowiedziałem się niejednego, a prócz tego poznałem kilka użytecznych sztuczek, mogących się czasem okazać przydatnymi tam, gdzie moje kapłańskie zdolności na wiele się nie zdadzą. Chodź kontynuuje zgłębianie tajników śmierci nadal, zawsze wolę pomagać innym tą jaśniejszą stroną mych zdolności, albowiem tam również wiele do poznania pozostało.
W końcu, w pewnym stopniu zmęczony tym wszystkim, postanowiłem odpocząć nieco i usunąć się w cień. Trwało to trochę czasu, lecz w końcu samotność, której szczerze nienawidzę, dała się we znaki, a ponadto doszły mnie słuchy o odkryciu jakiś czas temu nowych krain na dalekiej północy, skrywających w sobie wiele czekających na odkrycie tajemnic. Tym razem jednak postanowiłem, że podejdę do wszystkiego spokojniej i znajdę sobie towarzystwo, które nie goni w szale za potęgą, ale sunie wolniej, niczym listek na wodzie spokojnej rzeki, skupiając się na pięknie rzeczy, które inni pomijają. Podczas mej podróży doszły mnie słuchy, że w waszym dworze mogę znaleźć właśnie to, czego szukam, tak więc skierowałem tu swe kroki, chociaż zmartwiły mnie trochę słowa Pana Galantira, głoszące, że pustkami świeci, bo większość dworzan na rozjazdach przebywa. Mam nadzieję, że wkrótce wrócą. Tym samym dochodzimy do chwili, w której to stawiłem się przed wami, a co za tym idzie, kończy się tu moja opowieść.

Tu skończył i odsapnął po długim monologu. Wyjął niewielki bukłak z białym winem i pociągnął kilka łyków by ugasić pragnienie, poczym spojrzał na zgromadzonych w sali, by upewnić się czy aby z nudów na krzesłach nie posnęli. Widząc, że są w miarę przytomni, uśmiechnął się czekając na pytania, które jak przypuszczał, zostaną mu zadane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erohoz
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Dworu

PostWysłany: Śro 19:30, 23 Kwi 2008
PRZENIESIONY
Śro 19:46, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Elf spojrzał na nieznajomego
-A ty czego oczekujesz od Dworu i co możesz mu dać?
oczekując patrzył na niego przeszywającym wzrokiem próbując wyczytać z jego oczu kim jest i kim był.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cedrik
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Śro 19:53, 23 Kwi 2008    Temat postu:

<siedział przy oknie bacznie wsłuchując się w opowieść elfa, od czasu do czasu bawiąc się medalionikiem z dziwnego stopu zawieszonym na szyi, przekrzywiał go "grając" promieniami słońca wpadającymi przez okno. Kiedy Ankalimun skończył tylko się uśmiechną nie chcąc zabierać jeszcze głosu... Dwór był jego domem dopiero od kilku dni>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ankalimun
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:28, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Bez dłuższego zastanawiania się odpowiedział.

Co mogę od siebie dać? Cóż, jak już rzekłem jestem kapłanem, a co za tym idzie wszelakie moje kapłańskie zdolności będą na usługi dworzan, zarówno w kuźni przy kowadle, jak i w jaskini bestii większej od rynku girańskiego. Poza tym, kiedy będzie trzeba cosik wysiec, mogę również mych niewielkich mrocznych zdolności użyć, aby śmierć jakiegoś stworzyska przybliżyć. Oczywiście oferuję również me towarzystwo, o ile dacie radę przy moim paplaniu wytrzymać, bo jak sami widzicie, mogę milczeć długo, ale jak już zacznę o czymś mówić, gaduła ze mnie straszliwa się robi. Ach i należę do osób kłótni i zatargów unikających, ponadto zwykłem obowiązujące prawa respektować na tyle, aby nikt mi do zarzucenia miał, więc z mojej strony nie powinno być oznak łamania panujących zasad. No i wreszcie mogę udzielać rad wykorzystując wiedzę, którą zdołałem posiąść, jednak zaznaczam od razu, iż mędrcem wielkiem nie jestem. Jak mówiłem, przybyłem tu z nadzieją na odpoczynek, jeśli jednak niebezpieczeństwo wojny zawisłoby nad nami, chętnie do pomocy w walce stanę.

Czego oczekuję? Przede wszystkim towarzystwa, na którego pomoc mogę liczyć tak samo, jak ono może liczyć na moją. Nie należę w żadnym razie do osób pazernych, jednak jak sami widzicie, te proste szaty i kawałek kija, które do wędrówki są dobre, nie przydadzą się na wiele, jeśli przyjdzie mi pomóc w czymś ważniejszym. Wszelakie znaczące dobra, które niegdyś posiadałem, były wspólne i oddałem je żegnając się, aby nikt o złodziejstwo mnie nie posądził. Teraz co prawda mam trochę złota w sakwie, lecz na zakup porządnego ekwipunku, to o wiele, wiele za mało. Ponadto, arcykapłani opracowali podczas mej nieobecności, podobno wiele nowych technik kapłańskich, które mogą się okazać bardzo przydatne dla nas wszystkich, jednak przydała mi by się pomoc w zdobyciu ksiąg o nich traktujących, gdyż ich ceny na straganach są niepoprawnie wielkie. To właściwie wszystko, nie mam innych wymagań.

Spojrzał niepewnie na Erohoza, próbując wyczytać w jego spojrzeniu, czy aby jego prośby nie są zbyt zuchwałe i wyszukane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Galanthir
Pierwszy Miecz


Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:45, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Uważnie wsłuchując się w słowa elfa, kiwał głową tylko co jakiś czas. Jego opowieść naprawdę go wciągnęła.
- Widzę, że zaszczycił nas ktoś o niemałych umiejętnościach
Wtrącił w końcu.
- Naprawdę jestem pod wrażeniem twojej historii. Opowiedziałeś wszystko dokładnie i ze szczegółami nie pozostawiając zbyt wielu wątpliwości i pytań. Jedynie z ciekawości zastanawiam się w jakich to klanach już byłeś. Myślę jednak że to nie jest bardzo istotne. Muszę dodać jednak, że potęgą tego świata nie jesteśmy, dopiero zamierzamy być.
Mrugnął w kierunku Erohoza i uśmiechnął się lekko do siebie.
- Jednak spokój bez wątpienia będziesz mógł tu odnaleźć, do wojen skłonni nie jesteśmy. A jeżeli chodzi o nieobecności, nie martw się, wszyscy wrócą, to jest chwilowe akurat się złożyło, że w tym samym czasie. Na pewno niedługo dane ci będzie wszystkich poznać. Podsumowując, mnie przekonałeś do siebie i mam nadzieję, że ci się u nas spodoba. Ale to się okaże, od czego jest okres próbny prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ankalimun
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:02, 24 Kwi 2008    Temat postu:

Siedząc w milczeniu spojrzał na Opiekuna Dworu, przeczuwając, że do niego właśnie należy ostateczny werdykt.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erohoz
Opiekun Dworu
Opiekun Dworu


Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Dworu

PostWysłany: Czw 17:18, 24 Kwi 2008    Temat postu:

-Możesz zostać u nas we Dworze. Galanthir pokaże ci komnatę w której zamieszkasz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Olstigat Strona Główna -> Sala Rekrutów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin