Forum Olstigat Strona Główna

Niespodziewanie spodziewana
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Olstigat Strona Główna -> Komnata Gościnna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:07, 26 Gru 2007    Temat postu:

Gdy mężczyzna zagrodził jej drogę, ledwo utrzymała nerwy na wodzy. Na dodatek ten jego uśmiech i mina jakby nic się nie stało. Powoli przestawała im wierzyć.
- Nie ma potrzeby się martwić, panie Fiannr. Ot, przypomniałam sobie o badaniach które wymagają kontynuacji - machnęła ręką beztrosko, wymijając mężczyznę. - Aczkolwiek wasze towarzystwo było mi miłe i z pewnością nie raz was odwiedze. - Zwrot "z pewnością" wymówiła ze szczególnym naciskiem. Pożegnała się szybko i spojrzała znacząco na wartowników przy bramie, jakby ganiła ich za dotyczasową opieszałość. Wszak wrota powinny być już otwarte.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:37, 26 Gru 2007    Temat postu:

Spojrzał za kobietą, wzdychając.
- I po co Teserinie szykowałeś jedzenie? Po to by ją zbyt śmiałymi propozycjami przestraszyć w ogrodzie. Ech Ty - poklepał go ręką po ramieniu przyjacielsko. - Może dogoń ją i przynajmniej jabłko lub iny owoc na droge zanieś - spojrzał na elfa wymownie, do Vrisy zaś stojącej przy strażnikach rzekł - Do rychłego zobaczenia Pani.
Skinął lekko głową na nieme pytanie strażnika przy bramie i ziewając głośno usiadłna trawie obserwując sytuację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:12, 27 Gru 2007    Temat postu:

Po rozmowie z Fiannrem pod diońską katedrą, Vrisę rozsadzała wściekłość. Dała jej upust, robiąc wielki bałagan w miejscowym sklepie, przy milczącej asyście sprzedawczyni. Obie wiedziały że za szkody trzeba będzie zapłacić, jednak kobiecina nie protestowała zaś elfka nie hamowała gniewu.
Ten przeklęty mężczyzna! Miał czelność stawiać jej ultimatum i na dodatek okłamywać! Najpierw z niewinną miną twierdził, iż nie jest w stanie przypomnieć sobie niczego z przeszłości dworu, a później znienacka kazał jej decydować: albo zapomni o tym co odkryła na terenie posiadłości, albo wesprze własną osobą szeregi dworzan renowujących Dwór i tym samym może czegoś się dowie.
Tylko wielki wysiłek sprawił, iż dziewczyna nie wybuchnęła gniewem w obecności Fiannra. Ale jej krew wrzała jeszcze długo po tym spotkaniu. Jakby chcąc mu zrobić na złość, odwiedziła wszystkie dostępne biblioteki, na własną rękę szukając zapisków historycznych bądź informacji geologicznych o terenie na którym stoi Dwór. Znalazła niewiele i w zasadzie nic interesującego. Pozostawało poszukać jakichś wskazówek u źródła i ta myśl przepełniała ją dziką satysfakcją. Już ona pokaże temu wełnianogłowemu mężczyźnie co to znaczy zadzierać z rodem Rhanez.

Wyprawę swą przygotowała starannie, tak samo jak porę jej rozpoczęcia. Niebo było jeszcze ciemne, świtać miało dopiero za dwie godziny. Okolice Dworu tonęły w ciszy, nawet ptaki uważały iż to zbyt wcześna pora na poranne wrzaski i spały zaszyte w listowiu.
Tym razem zaklęcie sprowadzające mgłę wyszło znakomicie i okryła ona nie tylko wewnętrzną część posiadłości ale też mury i ich najbliższe sąsiedztwo. Z usypianiem strażników przy bramie nie poszło tak dobrze. Dziewczyna musiała powtorzyć zaklęcie z ukrycia trzy razy, zanim oczy mężczyzn w końcu się zamknęły i usneli oparci o mur. Przemknęła obok nich cicho i niemal podskoczyła, gdy ciężka brama zgrzytnęła przy otwieraniu. Szczęściem zaklęcie snu nie opadało, toteż elfka pod osłoną mgielnych oparów pobiegła w stronę zabudowań. Odetchnęła dopiero gdy bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi biblioteki. Przesunęła po nich dłonią i momentalnie ich zamek ściął lód, uniemożliwiając a przynajmniej wysoce utrudniając dostęp do sali bibliotecznej.
Teraz mogła pracować.
Związała płowe włosy w węzeł, rozglądając się za jakimś dyskretnym źródłem światła, aż w końcu zdecydowała się na małą lampkę naftową ocienioną z jednej strony kloszem. Przy jej blasku zaczęła przeszukiwać regały książkowe w nadziei iż natrafi na plany budowy Dworu, na jakąś kronikę, mapę... cokolwiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:22, 27 Gru 2007    Temat postu:

- Nic tylko regały i regały – warknął pod nosem. – Nie ma czasu do stracenia! Do jutra trzeba to skończyć – dalej smęcił pod nosem tym razem naśladując głos Branny.
I choć miał dość jej niektórych uwag, to w sumie miała sporo racji w tym co robiła i nawet imponowała człowiekowi swoim zatraceniem nad pracą, gdy już w wir takowej wpadła. Biblioteka była już prawie uporządkowana, ostatnie deski zostały zbite, a i porządek po jakimś czasie się pojawił. Nie miał wprawdzie problemów z czytaniem i pisaniem we wspólnym, jednak katalogowanie książek mogło być męczącym i pracochłonnym zajęciem. Częściowo zrobiła to już kiedyś Ruda, gdyż jej podpis widniał na Indeksie. Kontynuował do późna w nocy z dziwnym przeczuciem, że powinien skończyć to wszystko zanim nadejdzie świt. Jednak nie podołał, gdyż literki zamazywały mu się pod oczami. Zdmuchnął oliwną lampę i zdołał tylko się wturlać między stare regały i zasłony, których jeszcze nie wyniósł po uporządkowaniu czytelni. Nasunął sobie na głowę grubą płachtę, by kilka chwil później zasnąć.
Lekko drgnął obudzony jakimś impulsem którego świadomość nie zdążyła zapisać. Nasłuchiwał trwając w bezruchu. Wstrzymał oddech by posłyszeć to co wyrwało go ze snu. Nie potrafił jednak swymi zmysłami nic odebrać. Zaczął się więc zbierać na nogi, lecz gdy już miał podejść do drzwi, te lekko skrzypnęły. Przeskoczył za najbliższy regał modląc się w duchu by nie został zauważony.
W pierwszej chwili myślał, że to może Pani Veryne, lecz blokada zamka lodem wybiła mu tę myśl z głowy. Po co w swoim własnym Dworze miałaby to robić? Gdy oparła się plecami o dzrwi dostrzegł dokładniej jej rysy. Uśmiechnął się jak wilk widzący ketlira na pustej polance. Czekał za jednym z najbardziej zapchanych stojaków i tylko ruchy gałek ocznych zdradzić by mogły jego obecność. Ręką namierzył gruby sznur którym wcześniej związane były deski na regały. Zawiązał go dookoła dłoni.
Gdy Vrisa już na dobre zaczęła szukać czegoś po książkach krok po kroku podchodził do niej. Nim jednak był przy niej zorientowała się i odwrócił się mężczyźnie w dłoniach splatając jakieś zaklęcie. Uśmiechnął się do niej tak życzliwie jak tylko mógł, po czym skoczył wprost na elfke. W locie złapał jej nadgarstki po czym przygniótł całym ciężarem ciała. Szybko wywinął ręce do tyłu, i związał je na plecach wcześniej pochwyconą liną. Nie był delikatny, lecz i brutalności nie można było mu przypisać. Dopiero przy sznurowaniu więzów zaplótł je inaczej niż zwykle, pozwalając krwi dopływać do dłoni. Po chwili związał jej razem nogi. PO tym ignorując jej wierzganie i przekleństwa jakimi miotała posadził ją na krześle i skłonił jej się lekko. Sam usiadł na podłodze przed nią. Gdy nieco się uspokoiła wypowiedział cicho jedyne do tej pory zdanie.
- Witaj Vriso – jego twarz pozostała w cieniu nie dała się przypisać do żadnej konkretnej mimicznej formy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:55, 27 Gru 2007    Temat postu:

"Jakim cudem on tu wlazł!". Wściekała się i rzucała jak mała, zębata pirania chwycona w sieci. "Przecież to niemożliwe, musiał by być cholernym duchem by przejść te przeklęte drzwi!". Klęła i wymyślała mu od różnych bardziej lub mniej egzotycznych zwierząt, mając gdzieś dworską etykietę i słownictwo przystające do kobiety. Warknęła z furią gdy ją pętał niczym jakiegoś baranka na targ, ale żadne zaklęcie nie chciało się spleść przy pomocy jedynie słów. Przeklęty mężczyzna mienił się takim leciwym, a posiadł zwinność żbika.
W końcu zasapana przestała się wyrywać i tylko przypatrywała się mężczyźnie wzrokiem, który mógłby wbijać gwoździe w stal.
Zignorowała jego nader uprzejme powitanie. Rzuciła okiem na drzwi wejściowe - lód nadal się na nich utrzymywał - po czym przeniosła spojrzenie na Fiannra.

- Jak się tu dostałeś. - prychnęła cicho - I dlaczego nie śpisz jak każdy przyzwoity człowiek o tej porze? - ale nie wydawało się by oczekiwała odpowiedzi bowiem ciągnęła dalej ostrym szeptem - Sądziłeś że zgodzę się grzecznie na twoją propozycję? Nie wiesz z kim zadarłeś. - wyprostowała się dumnie na tyle, na ile pozwalały jej więzy i przez chwilę mierzyła go zuchwałym spojrzeniem. Jego milczenie denerwowało ją jednak toteż odezwała się ponownie.
- I co chcesz zrobić? Wtrącisz mnie do lochu? Macie tu takie? Nawet jeśli, to nie otworzysz tych drzwi, jeśli nie masz przy sobie conajmniej pochodni.
Obserwując twarz mężczyzny, poruszyła delikatnie dłońmi z tyłu, badając jak mocno są związane i czy dadzą się oswobodzić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:10, 27 Gru 2007    Temat postu:

- Masz tupet, żeby jeszcze teraz mnie straszyć po tym jak włamałaś się do mojej między innymi siedziby. Spodziewałem się po Tobie czegoś zupełnie innego - rzekł powoli, a w jego głosie można było wyczuć niekryte i szczere rozczarowanie.
Spojrzał po niej nieco nieobecnym wzrokiem i podszedł do krzesła. Rozsupływał powoli zapętane dosłownie przed chwilą węzły na jej kostkach i nadgarstkach. Robił to powoli i dokładnie starając się nie otrzeć jej rąk szorstkim i pełnym drzazg sznurem, który i tak juz wyraźnie uszkodził jej skórę. Spojrzał na nią gdy siedziała bez słowa nie wiedząc chyba jak zareagować na taką jego zmianę zachowania.
Spojrzał na zaplecioną wokół lewego ramienia szarfę, którą kiedyś sama mu przywiązała. Zastanawiał się przez chwilę lecz zamarł z ręką w połowie drogi do niej. Po długiej chwili powrócił ręką do materiału i tylko ją poprawił. Jego twarz nie wyrażała emocji, jak dobrze wykonana maska w teatrze.
- Naprawdę się zawiodłem. A teraz odejdź i niech Cie juz nie widzę - mówił spoglądając na jej spuszczona głowę.
Stanął przy drzwiach wskazując je kobiecie, zasnute lekką mgłą szronu. Miał coś jeszcze powiedzieć, lecz w tym momencie lód zaczął ustepować z zamka, a drzwi otworzyły się. Stał w nich Erohoz. Opiekun Dworu Olstigat.
- Cóż to za hałasy o tej porze? - zapytał sennym głosem, lecz w oczach błyskały mu zywo ogniki, gdy spoglądał to na Fiannra, to na siedzącą wciąż na krześle kobietę.
- Ta Pani - rzekł gladiator wyciągając rękę ku Vrisie - zastanawiała się nad przystąpieniem do Dworu, lecz chyba się rozmyśliła - powiedział mijając we drzwiach elfa.
Ruszył korytarzem przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:38, 27 Gru 2007    Temat postu:

Wstała z krzesła otrzepując się niespiesznie. Ogarniał ją dziwny spokój, chociaż miała ochotę się roześmiać gdy mężczyzna wypowiedział słowa "zawiodłem się" oraz "niech cię już nie widzę". To zabrzmiało tak... wzniośle. Widać była nieprzewidywalna, to dobrze, bardzo dobrze. Ona bynajmniej się nie zawiodła.
- Pan Fiannr się pomylił - uśmiechnęła się do Erohoza - Nie zastanawiałam się nad przystąpieniem. - poprawiła długie rękawy i wyszła na korytarz. Bez trudu wyminęła idącego wolno Fiannra.
- Nie musisz tego nosić - pociągnęła za szarfę na jego ramieniu, rozwiązując ją. - Nie należysz do mnie. A ja nie pozwole nikomu zapędzać się do klatki choćby na jej końcu wisiała nie wiem jak smakowita kiełbasa. A teraz już znikam z twych oczu, o Zawiedziony - jej usta drgnęły w lekkim uśmiechu i otworzyła drzwi, wsuwając dyskretnie za pasek kawałek pergaminu wyniesiony z biblioteki. Zapowiadał się udany dzień. Wyszła z budynku, znikając mężczyznom z oczu.
Kawałek szarfy bezpańsko pozostał na posadzce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vrisa dnia Czw 23:39, 27 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:47, 28 Gru 2007    Temat postu:

Gdy go mijała zatrzymał się, a wysłuchawszy jej monologu westchnął lekko. Trafiła mu się mająca obsesję na punkcie wolności, ambitna do bólu i do tego feministka - jak zaczął ja w myślach nazywać gdy usłyszał słowa o klatce. Świat jej oczami musiał wyglądać naprawdę strasznie.
Gdy upewnił się, że wyszła ze Dworu wrócił do swej komnaty niosąc ze sobą siedem świeczek, zerwaną przez elfkę szarfę i niewielki nóż. Skrzesał ogień i odpalił wszystkie knoty ustawiając je w okręgu na ziemi. Przyniósł w pobliże dwa swoje miecze, po czym sam osiadł w środku płonącego koła. Zamknął oczy starając się wyczuć kobietę, a raczej przypomnieć sobie to jak wyglądała. Zaczął od wspomnień. Tak właśnie zaczynał się jego mały rytuał. Rytuał Końca jak go nazywał.
Gdy postać już pojawiła się w jego umyśle, delikatnie naciął nożem swój brzuch w okolicy żeber. Kilka kropli leniwie ruszyło w podróż po ciele mężczyzny. Chwycił szarfę i tym samym co przed chwila nożem przeciął ja na połowę, po czym jedną i drugą część nasączył swoją krwią.
Chwycił pierwsze ostrze i zaczął rozsupływać rzemienie na rękojmi. Światło płonących świeczek rzucało długie i dziwne cienie po pokoju. Światło które dawały zdawało się koncentrować na postaci siedzącego człowieka.
Gdy udało mu się zdjąć skórzane pasy z pierwszego miecza, zaczął zaplątywać dookoła niego pierwszą część rozciętej szarfy. Gdy juz oplatała szczelnie uchwyt, przymocował na nowo rzemienie, układając je tak jak były wcześniej zawinięte.
To samo powtórzył z drugim mieczem.
Zanim skończył na zewnątrz wstało słońce, a świece wypaliły sie do połowy. Uśmiechnął się do siebie widząc swoje dzieło, które tylko on sam mógł podziwiać. Ułożył oba ostrza równolegle do siebie a sam wyszedł z kręgu. Reszta musiała sie dokończyć sama. Usiadł pod ścianą z dzbanem wina w ręku i przez półsen obserwował jak świece dopalają sie do końca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fiannr dnia Pią 12:48, 28 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:08, 29 Gru 2007    Temat postu:

Tego wieczoru mgła otuliła tereny dworskich posiadłości aż po sam las. Skąpana w mętnej bieli okolica wydawała się nieco odrealniona i nieznana. Vrisa spojrzała w stronę miejsca gdzie za mgłą kryły się zabudowania dworskie.
- Jest pewnie przekonany iż będę ponownie próbować włamania. - mruknęła na pół do siebie, na pół do siostry i orka, którzy zatrzymali się wśród drzew razem z nią. - Nie podejrzewałby że znajdę wejście poza murami Dworu - na jej usta wpełzł lekki uśmiech lecz został natychmiast zgaszony tępym bólem głowy, który nawiedzał ją od ostatniej wizyty w Olstigat. Była taka zmęczona.
Wazzdaka rozkładał właśnie swóją egzotyczną maszynerię na wilgotnej ściółce leśnej i z uważną miną studiował zwitek papieru, który wręczyła mu Vrisa. Mapę geologiczną całego tego terenu, wyniesioną ukradkiem z biblioteki.

- Dziękuje ci Mulhyan za pomoc tą mgłą - dziewczyna ruszyła za siostrą przez las. - Sama nie osiągnęłabym takiego zasięgu.
- Nadal nie wiem na czym to polegało - odparła Szklanooka rozgarniając rękoma gęste zarośla. - Dobrze przynajmniej że nie musimy się pchać za mury. Jesteś pewna że to gdzieś tutaj?
Odpowiedzi udzielił ork, który sapiąc pod ciężarem dźwiganego przyrządu dogonił je między drzewami.
- Wejście do jaskiń powinno się w ciurę znajdować u podnóża jakiegoś wzgórza. - charknął i splunął, sprawdzając działanie urządzenia, podkładając pod kamienie przywiązane do kija spory gwóźdź, by sprawdzić czy rezonują pod wpływem metalu.
- To ci się tam przyda - Vrisa wyciągnęła z torby swój nieodłączny magiczny kompas z miedzi i podała Dace. - Tylko on ma napis "Wróć do mnie".
Odpowiedziało jej jeno prychnięcie orczego konstruktora i rechot, toteż wzruszyła ramionami podążyła za siostrą przez chaszcze. Ork przegonił je szybko i przepchnął się do przodu.
- No gdzie ej, ja w ciurę prowadzę! - z tymi słowy skierował swój przyrząd do ziemi i niczym przedłużenie nosa. Szli tak przez jakiś czas, znajdując przy okazji różne rupiecie wyrzucane tu przez ludność z okolicznych wsi. Niektóre z nich Daka uważał za wielce przydatne i skwapliwie chował do swego przepastnego wora.
Dziewczyna starała się nie myśleć o rudym mężczyźnie, jednakże myśli same wokół niego krążyły i za każdym razem gdy ich nie upilnowała, słabła jeszcze bardziej. Klęła ostro w duchu z tej okazji, obiecując sobie iż następnym razem naprawde zrobi mu krzywdę. Był jak kamień, nie zrobiły na nim ponoć żadnego wrażenia informacje które samowolnie postanowiła przekazać mu jej siostra. "Oby się utopił" warknęła pod nosem, aż Mulhyan spojrzała na nią z troską. Niebawem będzie uchodzić za wariatkę, co za rozkosz dla umysłu.
Jej pomstowanie przerwało donośne wołanie Daki gdzieś z przodu.

- Jest w ciurę wejście!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wazzdaka Gutsmek
Gość Dworu
Gość Dworu


Dołączył: 29 Gru 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dworek Rhanez

PostWysłany: Sob 23:09, 29 Gru 2007    Temat postu:

Mekanik zatarł wielkie łapska i wyszczerzył się w kierunku elfek, wręczając prędko Mulhyan swe urządzenie, ignorując jej niezbyt zadowoloną mine.
- No, trzymajże w ciurę! Nie marudź, że ciężkie, zaraz kruca wezme..
Ork obmacał dokładnie trawe porastającą niewielki wzgórek, po czym zrzucił wór z pleców i począł w nim grzebać, by po chwili wyciągnąć zeń kanciastą saperke. Naciągnął gogle na ślepia i zarechotał z satysfakcją, wciskając metal w warstwe ziemi, zupełnie ignorując znużone spojrzenia elfek. Po kilku chwilach odłożył saperkę i począł rozgrzebywac paluchami warstwę ziemi, by spojrzeć z satysfakcją na metalową klapę w ziemi.
- Mówiłem kruca? Mówiłem, ha! Oto jest w ciurę potęga umysłu praktycznego!
Daka z siłą szarpnął za żelazny pierścień, odchylając klapę z pewnym trudem. Sapnął ciężko i skrzywił się nieprzyjemnie.
- Szczał by pies na blachę.. dawno nie otwierane, stęchlizną zalatuje jak w krypcie.
Ork charknął ciężko i zarzucił wór na plecy, odbierając prędko przyrząd od Mulhyan i wsuwając go sobie pod pachę, na wielkim łapsku wyciągnął kompas Vrisy i stęknął pod nosem.
- Ciemno jak w pysku u maciory.. Ślepe, wyciągnij mi z wora trzy pochodnie i odpal.
Elfka burknęła coś do orka pod nosem, lecz nadzwyczaj zwinnie wyciągnęła pochodnie i po krótkiej chwili wręczyła każdemu po jednej. Daka opakowany przyrządami niczym juczny muł z trudem ujął pochodnie w łapsko.
- Nabierzcie lepiej trochę w ciurę powietrza, cuchnie piekielnie..
Mekanik stęknął ciężko i zerkając kątem oka na kompas począł ruszać dziarsko po równo wyżłobionych schodach prowadzących w ciemność. Ściany tunelu były wilgotne, przejście nie wyglądało na naturalne, było idealnie owalne, tak w każdym wypadku pomyślał ork.
Po długim marszy w dół schodów dotarli reszcie do równego gruntu, ork nieco niepewnie spojrzał na migoczące wysoko w górze stalaktyty i charknął cicho.
- Nie lubie kiedy mi w ciurę kolce nad pyskiem sterczą..
Kluczyli korytarzami dość długo, marsz dłużył się niezmiernie wszystkim, prócz orka, który w ciszy, ze skupieniem odczytywał wskazania kompasu, lawirując pomiędzy korytarzami, ani razu się nie cofając. Nagle, ni stąd ni z owąd Daka zatrzymał się w miejscu, Mulhyan i Vrisa wpadły na jego plecy, burcząc groźnie i spoglądając pytająco, nieco podirytowanymi spojrzeniami. Ork przystawił palec do ust i szepnął.
- Patrzcie.. tam za zakrętem jakiś w ciurę poblask..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:10, 29 Gru 2007    Temat postu:

Weszli do największej z mijanych sal o niemal idealnie gładkiej podłodze, nie będącej w żadnym wypadku naturalnego pochodzenia.
- To ostatnia, tu może być to wasze źródło mocy. - ork oderwał wzrok od wirującej igły kompasu. - Może gdzieś tu leżeć. - rozejrzał się.
Vrisa była zbyt zmęczona by się rozglądać, więc uniosła tylko głowę, przyglądając się sklepieniu. Utkwiła w nim oczy na dłużej.

- Chyba znaleźliśmy to źródło. - mruknęła cicho a na jej twarzy odmalował się pewien rodzaj podziwu. - Stoimy w nim...
Towarzysze podążyli wzrokiem za jej spojrzeniem. Sklepienie groty podtrzymywały dwa wielkie, połączone kolebkowo łuki tworząc przylegającą do ścian altanę z jaśniejącego w mroku białego kamienia. Vrisa czuła pulsowanie mocy tak silne iż jej serce samo chwytało ten rytm. Podeszła do jednej z podpór łuków i położyła na niej dłoń. Kamień był chłodny i pokryty jakimiś znakami, przywodzącymi na myśl owe z Wieży Cruma. Dziewczyna przeszła na sam środek sali, nad którym krzyżowały się łuki. Odczekała aż minie kolejna fala słabości i skupiła się. To dzieło gigantów. Więc musiała uruchamiać je magia. Odpowiednio użyta... Powiodła wzrokiem w głębokim namyśle po krzywiznach konstrukcji. Wciąż jej imponowała i sprawiała iż można było poczuć się naprawde małą. Splotła kilka drobnych strumieni mocy i dotknęła nimi na chybił trafił grupy znaków w miejscu gdzie łuki się przecinały. Nic. Już zaczęła zastanawiać się nad kolejną metodą, gdy blask bijący od artefaktu wzmógł się nagle i podłoga oraz ściany zaczęły wibrować, niczym kolejna osobliwa maszyna orczego konstruktora. Drgania nasiliły się tak bardzo iż niemal łomotały w uszach i dezorientowały, ale o dziwo ani jeden stalaktyt nie oderwał się od sklepienia ani nawet nie ukruszył.
Blask zmuszał do mrużenia oczu, zaś na jego ognisko w samym centrum łuków nie szło po prostu spojrzeć. Drgania oraz wibracje raptownie ustały i zapadła cisza jak przed uderzeniem pioruna.
Vrisa właściwie nie poczuła uderzenia. Tylko wszechogarniającą siłę i radość która wydawała się ją rozsadzać. Miała ochotę zatańczyć i śmiać się głośno, nie zauważyła nawet iż łzy płyną po jej policzkach. Dopiero po chwili odzyskała słuch, tak samo jak siostra która stała na uboczu potrząsając głowa ogłuszona. Daka zaś wydawał się niczego nie poczuć, stał tylko z fascynacją na twarzy i wpatrywał się w przygasające światło konstrukcji.

Strażnicy przy bramie prowadzącej na teren Dworu obudzili się nagle, gdy ziemia zadrgała mocno aż kubki z kawą, zimną już co prawda, pospadały ze stolików w stróżówce urządzonej we wnęce muru. Statecznymi zabudowaniami dworskimi zatrzęsło, wśród odgłosu trzasku i pękania wyleciały wszystkie szyby z okien. Gdy ziemia się uspokoiła, zapadła martwa cisza, przecinana jedynie pojedyńczymi odgłosami rozbijających się ostatnich kawałków szkła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vrisa dnia Sob 23:14, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mulhyan
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 29 Gru 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dworek rodziny Rhanez

PostWysłany: Sob 23:10, 29 Gru 2007    Temat postu:

Huk pękających szyb był słyszalny i w jaskini. Wszyscy stali na swoich miejscach - Daka z miną zaciekawienia; Mulhyan sprawiająca wrażenie otępiałej i Vrisa, której euforia była niemalże namacalna. Stali tak w bezruchu, gdy przez grotę przeszła monstrualna fala magii Gigantów. W końcu Daka, rzuciwszy ciężkie spojrzenia na obie elfki, splunął w dłonie i charknął ciężko, szarpnięciem ramion poprawiając zarzucone na barki juki.
- Zrobione, w ciurę?
Mulhyan otrząsnęła się i mimowolnie wykrzywiła - zachwyt Vrisy sprawiał, że elfka czuła się rozdrażniona zarówno tym, jak i przebywaniem w przesiąkniętej mocą jaskini. Odsunęła się od ściany przy której stała i ruszyła szybkim krokiem w stronę siostry, łapiąc ją za ramię i ciągnąc za sobą. W uszach czuła pulsowanie, skronie były jak miażdżone przez niewidzialną siłę. Ruszyła do korytarza, którym przyszli, słysząc za sobą ciężkie stąpanie Daki.
- We Dworze już wiedzą, Fiannr się domyśli - rzekła do siostry, która tylko zaśmiała się butnie.
- I dobrze! - odkrzyknęła druga elfka hardo.
Stalaktyty wisiały nieruchomo, ale elfka i tak czuła nieprzyjemne swędzenie na karku. Buty ślizgały się na mokrej skale, a duszący odór stęchlizny zatykał nozdrza i robił się męczący, jedynie spowalniając. Daka dogonił obie, ściskając w łapie kompas, którego igła jeszcze przez chwilę wirowała szaleńczo, by za chwilę uspokoić się i nie drgać w ogóle. Mulhyan miała nadzieję że trafią od razu do wyjścia - kluczenie tymi korytarzami oznaczało tylko kłopoty. Nie mogła wyzbyć się myśli o Dworze, tak samo jak nie mogła uciszyć irytujacego huku w jej głowie. 'Magia magów..', szepnęła elfka do siebie i puściła ramię siostry, które ściskała mocno, nawet nie zdając sobie sprawy. Ork charknął ponownie i wytężył wzrok, obserwując pełzające na kamieniach odbicia płomieni pochodni trzymanej przez elfkę. Nie odezwał się ani słowem, lecz podrapał się po poliku i poprawił bagaże na plecach. Vrisa raz po raz oglądała się za siebie, ale poświata magicznej groty już dawno zniknęła, zostawiając za nimi jedynie smolistą czerń. Powrót wydawał się o wiele dłuższy, cięższy, nawet zadowolenie młodej magini zanikało powoli, przytłoczone długością korytarza. Nie mogli określić, jak długo kluczyli, a prowadzeni przez błysk ognia i intuicję, raz czy dwa musieli zawracać, by wrócić na główny korytarz.
- Tędy! - zawołała Vrisa nagle, wskazując palcem delikatną, jaśniejszą linię na sklepieniu. Ruszyli z podwójną siłą, i w końcu - po uprzednim ostrożnym uchyleniu klapy - wypełzli na zewnątrz. Mulhyan spojrzała na siostrę kątem oka - oczy Vrisy błyszczały lekko, zaschnięte łzy na polikach lśniły delikatnie, a od samej elfki biła jakaś dziwna aura nieograniczonego niczym szczęścia. Przeniosła wzrok na orka, który skinął łbem.
- Musimy wydostać się z lasu - szepnęła do siostry, która niemal obojętnie skinęła głową.
Po paru krokach wyszło na jaw, że nie opuszczą go bez zrobienia hałasu. Ciche poruszanie się nie było dla elfek problemem, ale cięzkie kroki Daki dudniły tak, że Mulhyan dałaby uciąć sobie lewe ucho, iż słychać je aż na Dworze. Zmachana jednak biegiem, z płaszczem porozdzieranym lekko przez kolce jeżyn, nie miała nawet siły wymyślić żadnej kąśliwej uwagi.
Dopiero gdy wybiegli z lasu i wypadli na trakt, skąd było już blisko do miasteczka, pozwoliła sobie na uśmiech i wewnętrzny oddech spokoju. Kiedy wsiedli pospiesznie do wozu, wrzucając na dłoń oszołomionego przewoźnika parę monet, uśmiechnęła się szerzej, uraczona śmiechem siostry i charknięciem Daki. Oddalali się od Dworu, niezauważeni. Udało im się.
Po chwili wóz zniknął w mroku - na trakcie przez chwilę unosił się jeszcze śmiech elfki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mulhyan dnia Sob 23:12, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:46, 30 Gru 2007    Temat postu:

Mężczyzna tego dnia miał dobry humor, udało mu się bowiem załatwić sporo spraw związanych z nową zbroją i po godzinach prób i walki z systemem wykuwania miał na sobie nareszcie porządnie skrojoną zbroję, na krótkie wypady, lżejszą od pełnej płyty.
Nie poczuł wstrząsu gdy nastąpił, nie słyszał stąpania Daki ani jego WoZu, natomiast po przejściu bramy Dworu stanął jak wryty. Odruchowo sięgnął po swe ostrza, te jednak zostawił w swym pokoju. W końcu nie szedł zabijać więc mógł zostawić broń w spokoju.
Pierwszy odruch walki minął w momencie gdy dostrzegł, że cały Dwór został równomiernie pozbawiony szyb. Zacisnął pięści i zęby tak mocno, że zdawało mu się, że lada chwila pękną. Wszedł do budowli.
Wszędzie panował zamęt. Wszyscy biegali z prawej na lewo, szacując straty i wymieniając tonę rzeczy które trzeba było naprawić lub zrobić na nowo. Branna sterowała wszystkimi wykrzykując głośno komendy co i gdzie.
On stał jednak pośród tej całej plątaniny jakby nieobecny. Czuł, że mu się odechciewa, zwłaszcza po tym jak usłyszał, że kilka belek stropowych we Dworze runęło. Dach naprawiał już od trzech miesięcy i miał ostatnio nadzieję, że już skończył. I tak było. Aż do dziś.
Wszedł do biblioteki pomiędzy poprzewracane regały i pałętające się bezładnie rozrzucone książki. Na wierzchu leżał spis książek zapoczątkowany przez Raye i pierwszy raz poczuł, przez ułamek sekundy, że lubi jednak Rudą. Uczucie jednak szybko minęło zamieniając się w obojętność.
Wyszedł na poddasze aby obejrzeć tamtejsze straty. Kilka rzędów dachu osunęło się kompletnie. Myślał, że tamte belki wytrzymają, bo przeciez nie groziło im nic nadzwyczajnego, jednak nie docenił potęgi "przypadków" który roztrzaskał wszystkie szyby w oknach. Był prawie pewien, że wiedział kto tego dokonał.
Westchnął tylko i poszedł do swego pokoju sie położyć. Nie miał sił. Zwyczajnie i po prostu. Przed oczami falowała mu dumna twarz jasnowłosej elfki.
- Wielkie dzięki Vriso - powiedział do siebie, lub bardziej do sufitu w który się wpatrywał.
Po chwili jednak jego kontemplacje przerwała Branna, wpadając z hukiem do jego siedziby. Nie miał nawet siły słuchać tego co mówiła. Wiedział co to byc mogło. Wstał i powłócząc nogami zaczął brać udział w akcji naprawowej.
Naprawdę miał dość...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vrisa
Woda


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:30, 02 Sty 2008    Temat postu:

Tego dnia na dziedziniec Dworu zajechały trzy wyładowane po brzegi wozy. Gdy tylko zatrzymały się przed drzwiami frontowymi, jasnowłosa elfka siedząca na koźle pierwszego z wozów zaczęła wydawać polecenia głosem zdawałoby się nawykłym do rozkazywania. Kilku osiłków poczęło wyładowywać owinięte w płachty płótna regały i wnosić kolejno do budynku, kierując się ku bibliotece. Dziewczyna zeszła z wozu na końcu, krzywiąc się boleśnie i przytrzymując dłonią prosty opatrunek pod tuniką na swym boku. Jednak z pełną determinacji miną ruszyła za robotnikami.

Nie będzie sobie myślał, rudzielec jeden, że czegoś nie dopilnuje. Skoro sam zapomniał zabrać wozy które opłaciła, ona musiała się tym zająć. Widok Dworu nieco ją zaskoczył, nie sądziła że zniszczenia są tak znaczne. Ale i tak interesowała ją jedynie biblioteka. Miejsce w każdej siedzibie niemal dla niej święte.
Podczas gdy mężczyźni wypakowywali i ustawiali nowiutkie regały zastępując nimi owe połamane, elfka podnosiła książki walające się po podłodze, wśród mamrotanych przekleństw i posykiwań, po czym układała je na stołach działami i wpisywała na rozpoczęty już kobiecą ręką spis bogactw biblioteki. Czynność ta pochłonęła ją bez reszty, więc nawet nie zauważyła wychodzących pracowników. Prawdę mówiąc nie zauważyłaby nawet smoka jeśli takowy pojawiłby się w bibliotece, dopóki by nie podszedł i nie ryknął jej na ucho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiannr
Drzemiący pod Gruszą


Dołączył: 20 Sie 2007
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:48, 03 Sty 2008    Temat postu:

Gdy przybył na miejsce wozy właśnie odjeżdżały ubitą drogą turkocąc niemiłosiernie na wybojach. Spojrzał na nie na początku lekko zdziwiony, a po czasie jakby ze zrozumieniem. Kolejny jego dzień oczekiwań pod Gludio okazał się nieowocny. Nie oczekiwał cudu, ale widać nawet czasem rozmowa jest ciężka do odbycia.
Przypomniał sobie rozmowę z Vrisą gdy mówiła mu, że kilka wozów załatwiła które nowe regały mają w bibliotece stanąć. Wszedł do Dworu i powitał tych którzy się w nim znajdowali jednocześnie pytając o jasnowłosą elfkę. Udał się do księgozbiorów, gdzie zastał ją pochyloną nad indeksem. Była pochłonięta przez swe zajęcie. Nawet nie próbował podchodzić bliżej.
Zszedł do kuchni i zabrał stamtąd dzban wody oraz nieco pieczywa, sera i suszonych owoców. Tacę postawił kawałek od Vrisy, dostatecznie daleko, by w razie rozlania wody, nie doleciała do książek. Ona nadal go jednak nie zauważała.
Przysiadł na chwile na biurku i obserwował jak szybkimi ruchami, kreśli wyraźne oznaczenia coraz to nowych pozycji z ich czytelni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Olstigat Strona Główna -> Komnata Gościnna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin